Rejestr tego co było, a nie jest

Aleja Ostrowiecka

Główna ulica naszego miasta pierwotnie była traktem wiodącym z Opatowa do Iłży. Dopiero kiedy pod koniec XIX wieku powstała osada Karolinów (nazwa pochodzi od imienia Karola Bothe, ówczesnego właściciela cukrowni Częstocice) po wschodniej stronie drogi wzniesiono pierwsze budynki. Od północy łączyła się ona z wychodzącą z Rynku ulicą Opatowską (obecnie Kościelna). Na jej określenie początkowo używano nazwy Aleja Ostrowiecka. 24 kwietnia 1917 r. powołana przez okupujących wtedy miasto Austryjaków Rada Miejska podjęła uchwałę o przemianowaniu ulicy na Aleje 3 Maja. Jeszcze przed 125 rocznicą uchwalenia konstytucji z 1792 r ostrowieccy harcerze zasadzili  wzdłuż Alei do dziś jej największą ozdobę kasztanowce. Niestety cześć z nich wycięto przy budowie gmachu poczty i Domu Robotniczego. W grudniu 1918 r. rozpoczęto prace nad poszerzeniem Alei 3 Maja i wybudowaniem wzdłuż niej chodnika dla pieszych. W latach 1925-1927 przy Alei 3 Maja według projektu Witolda Minkiewicza wybudowano najokazalszy wówczas w mieście gmach poczty, przed którym zarówno w okresie międzywojennym jak i po II wojnie światowej odbywały się liczne defilady. Inicjatywę wybudowania poczty ostrowieckiej niesłusznie przypisuje się Ignacemu Bernerowi, nieformalnemu prezydentowi Republiki Ostrowieckiej z 1905 roku, który ministrem poczt i telegrafów w sanacyjnym rządzie pułkownika Kazimierza Świtalskiego został dopiero w 1929 r. Wcześniej poczta funkcjonowała w piętrowym budynku stojącym w tym miejscu, gdzie później wybudowano oddany do użytku 1 kwietnia 1989 r hotel „Gromada”. Znajdowały się tam również księgarnia Feliksa Bykowskiego, restauracja Tomasza Rudzińskiego, kancelaria notarialna oraz Spółdzielcza Kasa ”Wzajemna Pomoc”. Po sąsiedzku usytuowane były kawiarnia „Roma” (później przemianowana na „Oaza”), fabryka octu Grudzińskich i kino „Czary” urządzone w drewnianym budynku. Obecna siedziba Komendy Powiatowej Policji mieści się w wybudowanym przy Alei pod koniec XIX w Domu Bankowym Józefa Pfeffera, który w 1928 r był siedzibą sądu. W czasie okupacji Niemcy urządzili w nim siedzibę policji i żandarmerii oraz areszt. Po sąsiedzku w budynku w którym obecnie znajduje się Oddział PTTK w latach 30 XX w funkcjonowało kino ”Palace”. Po drugiej stronie Alei obok wejścia do założonego w 1926 roku Parku Miejskiego znajduje się wybudowany w latach 1937-1953 Dom Robotniczy (znany też pod nieaktualną nazwą Zakładowy Dom Kultury Huty Ostrowiec).W czasach PRL swoją siedzibę miał w nim Komitet Miejski Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Obecnie budynek funkcjonuje jako kino „Etiuda”, a mieszczą się w nim również oczekujący na kolejną reaktywację Klub Perspektywy, Galeria Fotografii MCK I redakcja „Gazety Ostrowieckiej”. Po tej samej stronie Alei znajdował się wzniesiony w 1903 roku gmach strażnicy Ostrowieckiego Towarzystwa Pożarniczego. Za budynkiem straży pożarnej była strzelnica sąsiadująca z placem targowym zwanym targowicą. Na tym terenie obecnie znajduje się parking, z którym sąsiaduje dwupiętrowa kamienica przed wojną należąca do Kiwy Roseta. Do niedawna funkcjonowała w niej jedna z najstarszych ostrowieckich aptek. Po przejściu na druga stronę ulicy znajdziemy się przed kamienicą Werońskich. Przed wojną znajdowała się w niej Komunalna Kasa Oszczędności, na którą w czasie okupacji wielokrotnie napadali konspiratorzy z Armii Krajowej i związku Syndykalistów Polskich. Od 1953 roku przez 40 lat mieściła się tu siedziba PKO. Stojącą przed nim figurę św. Jana Nepomucena po staranowaniu jej przez ciężarówkę przeniesiono w pobliże kolegiaty św. Michała Archanioła. Ulica nazywała się Wedy inaczej niż obecnie, bowiem zaraz po drugiej wojnie światowej przemianowano ją na Aleję 1 Maja. W latach 1953-1956 patronem ostrowieckiej ulicy był Józef Stalin. Październikowa odwilż przyniosła powrót do nazwy Aleja 1 Maja. Po upadku komunizmu decyzją Rady Miejskiej wrócono do nazwy z 1917 roku tj. Aleja 3 Maja.

Wiadomości Świętokrzyskie  "Rejestr tego co było a nie jest"

Prasa okresu miedzywojennego

Podczas pierwszej wojny światowej w Ostrowcu jako jednym z dwóch miast ustanowionego przez austriackich okupantów obwodu opatowskiego od 1915 roku ukazywał się „Dziennik Urzędowy Cesarsko-Królewskiej Komendy Obwodowej w Opatowie”. Jego niemieckojęzyczna mutacja nosiła tytuł „Amtsblatt des K.U K Kresskommandos in Opatów”. W 1917 r. w tytule miesięcznika miejsce „komendy Obwodowej” zajęła „Komenda Powiatowa”. Ukazujące się do września 1918 r. czasopismo zawierało przede wszystkim rozporządzenia i ogłoszenia władz wojskowych, listy gończe za dezerterami i przestępcami, a także oficjalne pochwały dla obywateli polskich współpracujących z Austriakami. Po zakończeniu działań wojennych, w epoce II RP nad Kamienna zaczęły docierać dziesiątki prasy ogólnopolskiej i regionalnej o różnych orientacjach ideowopolitycznych i adresowanych do rozmaitych środowisk. W okresie międzywojennym w ówczesnym województwie kieleckim było dostępnych ponad 190 czasopism. W skali całego dwudziestolecia największym powodzeniem cieszyły się tzw. „czerwoniaki” (zwane tak bynajmniej nie ze względu na lewicowe sympatie, ale kolor tytułów pism wydawanych przez koncern „Prasa Polska” S.A). Były to „Express Kielecki” i „Express Radomski” (od 1937 r „Ekspres Poranny Kielce-Radom”) oraz „Dzień Dobry Ziemi Kieleckiej” i „ Dzień Dobry Ziemi Radomskiej”. Dużą poczytalnością cieszył się także „brukowce” (bo tak nazywano wtedy tabloidy) jakimi były „Kielecki Express Codzienny 10 Groszy” i „Echo Radomsko –Kieleckie”.

Nie brakowało oczywiście lokalnych inicjatyw wydawniczych. Kielecki prasoznawca prof. Mieczysław Adamczyk doliczył się siedmiu tytułów wydawanych nad Kamienna w okresie międzywojennym. Niestety, w większości przypadków ich byt był krótkotrwały.  W 1919 r z inicjatywy miejscowych socjalistów z PPS ukazywały się „Wici Ostrowieckie”. W 1922 r. nauczyciele ostrowieckich szkół powszechnych rozpoczęli wydawanie swojego periodyku, jakim był miesięcznik „Siejba”. Miejscowe koło Partii Pracy w latach 1927-1929 wydawało drukowaną z zakładzie poligraficznym Adama Komornickiego „Kronikę Ostrowiecką”. Jej nakład wahał się od 300 do 800 egzemplarzy. We wrześniu 1929 r założone przez ostrowieckich i opatowskich nauczycieli Towarzystwo Wydawnicze z siedzibą w Ostrowcu, rozpoczęło wydawanie dwutygodnika społeczno-polityczno-gospodarczego, jakim była wydawana w nakładzie 750-1500 egzemplarzy „Nowa Kronika Dorzecza Kamiennej”. Pismo ukazywało się do 1931 r. Po zaprzestaniu jego wydawania, w listopadzie 1931 r, jeden z dotychczasowych redaktorów „Nowej Kroniki” opatowski nauczyciel Władysław Dybowski przy pomocy miejscowego lekarza Bohdana Glińskiego i inspektora samorządu gminnego w Opatowie, związanego z BBWR Michała Sokoła zawiązał komitet wydawniczy, który w latach 1932-1933 redagował dwutygodnik społeczno-polityczny „Echo Ziemi Opatowskiej”. W połowie lat trzydziestych w Opatowie od 1934 r ukazywał się wydawany przez Legion Młodych dwutygodnik „Na przełomie”, któremu w 1935 r. zmieniono nazwę na „Niezależny Organ Demokratyczny”. W 1936 r. najbardziej masowa w skali kraju organizacja paramilitarna, jaką był Związek Strzelecki wydawała ukazujący się w Opatowie i okolicy „Biuletyn Strzelecki”. Na krótko przed wybuchem drugiej wojny światowej młodzi czytelnicy otrzymali ukazujące się raz w miesiącu pismo ostrowieckiej młodzieży szkolnej „Na szkolnej Ławie”. Z kolei stanowiący ponad 40 % mieszkańców przedwojennego Ostrowca Świętokrzyskiego Żydzi w latach 1938-1939 mieli swoja gazetę w postaci redagowanego w języku jidysz tygodnika „Ostrowiec Zeitung”.

Wiadomości Świętokrzyskie 2015 r "Rejestr tego co było a nie jest"

Spółdzielnia i Spółka MODEKS

W lipcu 2012 r z krajobrazu osiedla Stawki zniknął charakterystyczny obiekt od szyldu funkcjonującego w nim zakładu branży włókienniczej zwany „Modeksem”. W budynku zlokalizowanych było także kilkanaście sklepów i firm usługowych. Używająca nazwy Modeks spółdzielnia pracy powstała w 1947 r. Ostatnie ćwierćwiecze jej dziejów związane było z obiektem na osiedlu Stawki, wybudowanym w miejscu gdzie obecnie zakupy robią klienci niemieckiej sieci hipermarketów Kaufland. Spółdzielnia Pracy Modeks zarówno w realiach PRL i tzw. gospodarki uspołecznionej, jak i również w pierwszych dwóch dekadach kapitalistycznej III RP doskonale dawała sobie radę i miała mocną pozycję nie tylko na krajowym, ale również europejskim rynku. Do końca lat 80 ubiegłego wieku zakład utrzymywał ścisłą współpracę z dawnym Związkiem Radzieckim i właśnie na rynki wschodnie eksportowana była znaczna część produkcji. Niezależnie od tego Modeks Miał także kontrahentów w Belgi, Francji czy Holandii, co było szczególnie istotne w czasie przemian ustrojowych i gospodarczych zachodzących na początku lat dziewięćdziesiątych. Wtedy w ostrowieckiej szwalni na Stawkach szyto m.in. koszule dla legendarnej w branży odzieżowej dżinsowej marki Wrangler. W koszulach z Modeksu służbę pełnili również policjanci i żołnierze. Problemy finansowe spółdzielni zaczęły się wraz z masowym napływem tanich wyrobów odzieżowych z Chin i innych krajów dalekowschodnich. Ten kierunek wybrali niektórzy z najważniejszych kontrahentów Modeksu, choć jeszcze na początku obecnej dekady broniąc się dobrą jakością wyrobów zakład szył konfekcję lekką to jest bluzki i koszule, głównie do Francji i Niemiec. Bardzo wysokie w porównaniu z azjatyckimi koszty produkcji sprawiły, że w czerwcu 2008 r, zapadła decyzja o likwidacji Spółdzielni Pracy Modeks, która tym samym podzieliła los innych wiodących ostrowieckich szwalni (Zakład Wólczanki przy Żabiej, Worldpol,  Erika Moden, Gambo), również z powodzeniem mogących znaleźć się w tytułowym rejestrze, tego co było a nie jest. Walne zgromadzenie Członków Spółdzielni Pracy Modeks jednogłośnie zdecydowało o postawieniu jej w stan likwidacji. Likwidatorem zatrudniającej wtedy jeszcze około 150 pracowników spółdzielni został jej ostatni prezes Jan Maj. Budynek spółdzielni wraz z gruntem został sprzedany za 2,3 mln złotych. Część z tej kwoty przeznaczono na wypłaty zobowiązań, trzymiesięczne odprawy dla pracowników, ponadto spłacono zaległości kredytowe oraz uregulowano płatności za media. Nabywcą pospółdzielczego zostało kojarzone zupełnie z inną branżą ostrowieckie Przedsiębiorstwo Wielobranżowe Hutnik, które we wrześniu 2010 r, powołało do życia Spółkę Jawną Modeks. Na czas przekształceń cała załoga została zwolniona i zarejestrowana w Powiatowym Urzędzie Pracy. Po kilku miesiącach niemal, wszyscy pracownicy przy produkcji (90 osób) zostali ponownie przyjęci. Warunki pracy w ostatnim roku funkcjonowania Modeksu na ostrowieckim forum internetowym opisywały anonimowe szwaczki przestrzegając: - Dziewczyny, uciekajcie jak najdalej od szycia. To najgorszy kawałek chleba jaki istnieje. Nie dość, że pracujesz za najniższą krajową, to jeszcze traktują człowieka jak śmiecia, maszynę która ma wyrobić plan dnia najszybciej, najtaniej i najlepiej. Gdy uda się więcej zarobić, pani ze stoperem mierzy czas i … okazuje się, że był za wysoki. Już lepiej chyba być sprzątaczką, niż szwaczką. – Modeks to feudalizm w czystej postaci, wyzysk człowieka przez człowieka… Tak napisała X – uciekaj od szycia jak najdalej, wszędzie w szwalniach jest źle, bardzo źle albo bardzo, bardzo źle. Nowi właściciele co prawda dołożyli do „koszulowego interesu” 1,8 mln złotych, ale doszli do wniosku, że nie jest to perspektywistyczna branża i położyli kres istnieniu Modeksu zarówno jako budynku, jak i zakładu pracy.

Wiadomości Świętokrzyskie 2015 r "Rejestr tego co było a nie jest"

Duży samolot z Pułanek

Dwadzieścia lat temu z krajobrazu ostrowieckiego osiedla Pułanki zniknął jeden z dwóch eksponowanych wtedy na jego terenie samolotów. Właśnie dlatego w odniesieniu do Pułanek na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku z pewnością nad wyrost, a już na pewno złośliwie używano określenia „lotnisko”. Zdarzało się że na pytanie - gdzie mieszkasz? Zameldowany na Pułankach ostrowczanin opowiadał – na lotnisku!, ewentualnie precyzował położenie swojego bloku w odniesieniu do „dużego” lub „małego” samolotu (dodając na przykład że „mieszka w wieżowcu koło dużego samolotu” albo „drugim liniowcu za małym samolotem”). O ile tzw. mały samolot czyli posiadający swą ciekawą historię odrzutowiec MIG-17, nadal pełni swoją funkcję ułatwiając przyjezdnym znalezienie drogi do francuskiego hipermarketu, to jego większy, starszy brat już dawno „odleciał” z Pułanek na składowisko złomu, i pewnie trafił na tzw. wsad do hutniczego pieca. O ocalenie odrzutowca eksponowanego na skrzyżowaniu Iłżeckiej i Alei Jana Pawła II lokalni społecznicy wsparci przez władze miasta stoczyli ostatnio zwycięski bój z władzami spółdzielni mieszkaniowej. Na początku 1994 roku, gdy zrodził się zamysł usunięcia pasażerskiego dwusilnikowego turbośmigłowca, mieszkańcy Pułanek specjalnie nie protestowali. Niegdyś pięknie odmalowany i zakonserwowany samolot, w którego wnętrzu za czasów schyłkowego PRL funkcjonowało coś na kształt klubokawiarni, dwadzieścia lat temu był w opłakanym stanie i stwarzał realne zagrożenie dla dzieci z osiedla. Był bowiem miejscem niebezpiecznych zabaw na wysokości, co potwierdza przeprowadzona w lutym 1994 roku przez tygodnik „Gazeta Ostrowiecka – 24 godziny”(…)

Wiadomości Świętokrzyskie 2015 r "Rejestr tego co było a nie jest"

Cukrownia Częstocice

Metodę pozyskiwania cukru z korzenia buraka cukrowego opracował niemiecki naukowiec Andreas Sigimund Margraf w 1748 roku. Ten sposób wytwarzania cukru okazał się dużo tańszy od importu cukru trzcinowego. Pierwsza fabryka cukru z buraków cukrowych powstała w 1802 roku w Konarach koło Wołowa na dolnym Śląsku. Projektantem tej cukrowni był Franz Karl Achard. Pierwsza cukrownia w Królestwie Polskim, czyli na terenie ówczesnego zaboru rosyjskiego, powstała przed 1840 r. w Częstocicach, będących wtedy głównym ośrodkiem administracyjnym dóbr ostrowieckich. Jeszcze przed wzniesieniem cukrowni osada posiadała przemysłowy charakter, ponieważ funkcjonowały w niej gorzelnia, browar, cegielnia, kuźnia, wapiennik do wypalania wapna oraz karczma. Założycielem częstocickiej cukrowni był dyrektor oraz wiceprezes Banku Polskiego Henryk Łubieński, który prowadził także interesy w branżach hutniczej, ceramicznej oraz handlowej. Czasie powstania listopadowego Łubieński sprowadzał z zagranicy materiały wojenne i ekwipunek żołnierski oraz uruchomił w swoich dobrach fabryki prochu i saletry a także warsztat krawieckie i szewskie. Ponieważ sam sobie udzielał kredytów na finansowanie tych inwestycji, w 1842 roku został oskarżony i aresztowany, a po sześciu latach skazany na więzienie i wysłany do Kurska. Powrócił do kraju w 1854 lecz poważniejszej roli w życiu gospodarczym już nie odegrał. Jego interesy przejął syn Tomasz Wentworth Łubieński, który formalnie dzierżawił podostrowiecką cukrownię od Banku Polskiego. Jego dziełem jest modernizacja zakładu, który od 1842 roku był zasilany energia z kotłów parowych. W 1851 roku cukrownia otrzymała rafinerię, a w 1862 roku została znacznie rozbudowana. Kolejni właściciele to jest Robert Bole i Gustaw Landau oraz ich spadkobiercy zatrudniali około130 pracowników. W 1871 roku powstała spółka udziałowa Fabryka Cukru i Rafineria Częstocice, która 11 lat później przekształciła się w Towarzystwo Akcyjne Fabryki Cukru Częstocice. Jej udziałowcami byli zamożni przedsiębiorcy żydowskiego i niemieckiego pochodzenia ( m.in. Jan Gotlib Bloch, Antoni Edward Fraenkel, Karol von Nolken, Maksymilian Jedlinek) którzy m.n. w 1883 doprowadzili do cukrowni linię kolejową, a w 1913 roku otworzyli kolejny zakład we Włostowie koło Opatowa. Przed wybuchem I wojny światowej częstocicka cukrownia produkowała około 6 tysięcy ton cukru rocznie, w okresie międzywojennym połowę mniej.
Wyniku reformy nacjonalizacji przemysłu po II wojnie światowej Cukrownia Częstocice została upaństwowiona, a w czasie III RP znalazła się w strukturach Krajowej Spółki Cukrowej Polski Cukier SA. Decyzją jej władz w 2006 roku została wyłączona z produkcji cukru i na jej terenie rozpoczęto wytwarzanie wapna palonego dla przemysłu hutniczego i budowlanego. Zanim w 2013 roku zdemontowano i wyburzono część XIX i XX wiecznego kompleksu, bez powodzenia próbowano zlokalizować tam biogazownię. Obecnie Starostwo Powiatowe w Ostrowcu Świętokrzyskim zamierza utworzyć w Częstocicach Muzeum Polskiego Cukrownictwa z siedzibą w najstarszym ocalałym budynku, który wraz z działką ma przekazać Krajowa Spółka Cukrowa.

Wiadomości Świętokrzyskie 2015 r "Rejestr tego co było a nie jest"

Drewniana zabudowa ulicy Czystej

Nieistniejąca już, bo wyburzona ostatecznie pod koniec pierwszej dekady obecnego stulecia drewniana zabudowa ulicy Czystej pochodziła z początków XX w. Wybudowano je na terenie osady Karolinów, której nazwa pochodzi od syna właściciela cukrowni Częstocice Karola Bothe. Było to miejsce wydzielone z folwarku Staw Denkowski należącego właśnie do rodziny Bothe oraz inżyniera Zakładów Ostrowieckich Gottlieba Straussa. W 1907 r Karolinów składał się z dwudziestu domów, w których mieszkało około 220 mieszkańców. W osadzie ponadto funkcjonowały m.in. teatr przekształcony później w kino (stąd prostopadła do obecnej ulicy Kilińskiego ulica Teatralna), restauracja i hotel Manowskiego, Dom Bankowy Pfeffera, Ostrowieckie Towarzystwo Śpiewacze „Lutnia” i Chrześcijańskie Towarzystwo Dobroczynności. Decyzje o włączeniu Kaolinowa w obręb Ostrowca podjęto jeszcze podczas okupacji austriackiej w 1916 roku, kiedy to ostatecznie przedmieście stało się dzielnicą hutniczego miasta. Po przewrocie majowym i objęciu władzy przez obóz sanacyjny, ulicę Czystą przemianowano na ul. Legionów. W okresie międzywojennym pod tym adresem funkcjonowały m. in. Drukarnia Zbigniewa Kaliszczaka (po wojnie Spółdzielnia Pracy Drukarsko-Introligatorskiej), stolarnia mechaniczna K.Hermana, kancelaria adwokacka Romana Stupnickiego oraz Prywatne Koedukacyjne Gimnazjum Kupieckie i Szkoła Handlowa Stowarzyszenia Kupców Polskich. Reprezentacyjne gmachy ówczesnej ulicy Legionów to pałacyk Bolesława Rylla (obecnie filia Banku Spółdzielczego) oraz nieistniejąca już niestety drewniana, piętrowa willa z ogromnym tarasem należąca do wspomnianego wyżej inżyniera Gottlieba Straussa i jego rodziny. W czasie okupacji hitlerowskiej doszło do kolejnej zmiany nazwy ulicy, którą wtedy określano jako Przecznica. W latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku jej patronem był komunistyczny działacz Marian Buczek, później wrócono do historycznej nazwy. Zanim wyburzono ostatnie drewniane budynki (z numerami 14 i 16) i zmieniono nawierzchnię ulicy Czystej (z ostatnich kocich łbów na asfalt), niepowtarzalny klimat tej części miasta utrwalił ostrowiecki artysta fotografik Andrzej Łada.

Wiadomości Świętokrzyskie 2015 r "Rejestr tego co było a nie jest"

Restauracja "U Romana"

W pomieszczeniach przy ulicy Traugutta 4, gdzie w latach 2002-2008 funkcjonowała garkuchnia dla ubogich bezdomnych, wcześniej stołowali się znacznie lepiej usytuowani ostrowczanie, których stać było na posiłki w dobrej restauracji. Taką markę początkowo miał otwarty w 1993 roku lokal „U Romana”, będący kolejnym efektem pierwszego etapu podziału majątku Starego Zakładu Huty Ostrowiec, kiedy to m.in. powstało Przedsiębiorstwo Produkcyjno - Wdrożeniowe. Właśnie PPW było najpierw formalnym właścicielem restauracji, co uwieczniono na jednym z fresków zdobiących jej ściany (w galerii strony). Bytowanie tam należało do dobrego tonu, kuchnia była niezła, wrażenie robiła niespotykana w innych ostrowieckich lokalach antresola i funkcjonujący latem, ogrodzony od ulicy wysokim murem ogródek piwny z rusztami. Po kilku latach szyld „U Romana” kojarzył się już bardziej z domem weselnym i dostawą cateringu, a ściany budynku zaczęły służyć lokalnym chuliganom do promowania legendarnej i ponoć budzącej grozę Organizacji Satanistyczno – Terrorystycznej. Później było jeszcze gorzej bo na przełomie tysiącleci, po kolejnych przemianach właścicielskich w obrębie Zakładów Ostrowieckich i całej serii upadłości funkcjonujących tam spółek, utrzymanie lokalu gastronomicznego w spauperyzowanym otoczeniu przestało mieć sens. Wykorzystali to lokalni działacze Samoobrony RP i Samoobrony Mieszkańców, skupieni wokół samozwańczego „obrońcy biednych” Leszka Sułka, który na pewnym etapie swej kariery postawił na działalność charytatywno-gastronomiczną. Posiadał spore doświadczenie w tej branży, bo na początku lat 90 prowadził lokale w Kunowie i Ostrowcu Świętokrzyskim. Najdłużej z nich przetrwała piwiarnia „Mieszko” przy ulicy Młyńskiej, która była także siedzibą Klubu Małego Biznesu prowadzonego przez późniejszego posła Samoobrony RP. Właśnie ona w końcowym okresie istnienia była miejscem, gdzie zrodziła się idea darmowej stołówki dla najbardziej potrzebujących. Produkty niezbędne do ugotowania codziennych posiłków pozyskiwano bezpośrednio od ich producentów – z giełd rolnych, targowisk, lub wprost z gospodarstw, ewentualnie z hurtowni i sklepów, a także ze Świętokrzyskiego Banku Żywności w Ostrowcu Świętokrzyskim. Pieczywo zapewniała piekarnia Alfreda Skalskiego, który w końcowym okresie swojego życia był radnym Samoobrony RP w ostrowieckim samorządzie. Do prowadzącego lokal Stowarzyszenia Jadłodajnia trafiła także oficjalna dotacja z ostrowieckiego Starostwa Powiatowego w wysokości 20 tysięcy złotych rocznie. Codziennie z garkuchni przy ul. Traugutta korzystało około 250 osób, bez żadnych ograniczeń, limitów, sprawdzania personaliów, miejsca zamieszkania, statusu społecznego itp. To sprawiło, że była miejscem spotkań osób z bardzo szerokich kręgów, co nierzadko wywołało kontrowersje i problemy. Do najlepszych momentów należały organizowane w stołówce i cieszące się ogromnym powodzeniem spotkania wigilijne i wielkanocne, a także „mikołajkowe” dla dzieci. W ostatnim okresie funkcjonowania, gdy nad stołówką zbierały się przysłowiowe „czarne chmury”, kontrola sanitarna przeprowadzona w pomieszczeniach lokalu wykazała, że ich stan techniczny jest skrajnie zły, a przygotowywanie potraw odbywa się bez zapewnienia zasad higienicznych i produkcyjnych co – jak napisano w stosownym raporcie – stwarzało zagrożenie wystąpienia zbiorowego zatrucia pokarmowego. Gwoździem do trumny była jednak decyzja prawowitego właściciela budynku przy Traugutta 4, który ze względu na rozpoczęcie nie dokończonej do dziś budowy walcowni, jesienią 2008 roku poinformował o zamiarze wyburzenia całego kompleksu użytkowanego przez Stowarzyszenie Jadłodajnia i trzykrotnie, ze względu ze względu na brak lokalu zastępczego, przesuwał się termin opuszczenia budynku. Szukając nowego locum jego liderzy 12 października 2008 r. zorganizowali „marsz głodowy”, którego finałem było wydawanie zupy prosto z kotłów przed Urzędem Miasta, i groźba, że to stanie się to codzienna praktyką. W tej sytuacji pojawiły się nigdy nie realizowane obietnice przekazania stowarzyszeniu obiektów po PSS :Społem” przy Alei 3 Maja lub dworca PKP, gdzie przed laty funkcjonował bar do podróżnych. Padł nawet konkretny termin ponownego uruchomienia tam stołówki (marzec 2009) Ostatecznie nic z tego nie wyszło, budynki przy Traugutta i na stacji kolejowej jak stały, tak stoja nietknięte, problem lokalu dla kolejnej garkuchni stracił na ważności, a potrzebujący korzystają z innych form pomocy.

Wiadomości Świętokrzyskie 15 czerwca 2015 r "Rejestr tego co było a nie jest"

Łaźnia Ostrowiecka na Alei 1 Maja

W czasach, kiedy w każdym mieszkaniu znajduje się łazienka z kompletnym wyposażeniem, a w niektórych domach nawet kilka, chyba nikt nie odczuwa braku instytucji takiej jak publiczna łaźnia miejska. Nie ma również społecznego zapotrzebowania na funkcjonowanie w mieście mykwy, czyli łaźni rytualnej. Taki obiekt funkcjonował w Ostrowcu Świętokrzyskim do czasów okupacji hitlerowskiej. Ostrowiecką mykwę wzniesiono najprawdopodobniej pod koniec XVIII wieku, choć pierwsza pisemna wzmianka o niej pochodzi z 1807 roku. Murowany budynek znajdował się na samym dole skarpy opadającej w dół od strony ulicy Starokurowskiej nad rzeką Młynówką i w pobliżu stawów na obrzeżach parku. Wchodziła w skład żydowskiego zespołu sakralnego obejmującego także zniszczone przez Niemców synagogę i dom modlitwy. Korzystanie z mykwy polegało na całkowitym zanurzaniu się w zbiorniku z bieżącą wodą, która nie mogła być „czerpana”, czyli uzupełniana wiadrami, ale musiała pochodzić bezpośrednio z rzeki lub źródła, ewentualnie wody deszczowej bezpośrednio doprowadzanej do zbiornika. Basen powinien zawierać co najmniej 270 litrów wody, tak aby możliwe było zanurzenie całego dorosłego mężczyzny. Chasydzi korzystali z mykwy codziennie przed swoimi modłami, inni Żydzi wyznaczający ortodoksyjny judaizm obowiązkowo przed świętem Jom Kippur, zaś neofici w momencie przyjmowania wyznania w asyście trzech świadków, a ich pierwszą rytualną kąpiel określono jako „Willa”. Obmywaniu w mykwie podlegały także nowo nabyte naczynia lub te, które podczas używania uległy rytualnemu skażeniu. Korzystanie z drugiej ostrowieckiej łaźni przy Alei 3 Maja (w epoce PRL Alei 1 Maja) wynikało wyłącznie z pobudek higienicznych, a nie religijnych. Łaźnię miejską w Ostrowcu Świętokrzyskim wybudowano w 1920 roku a więc w czasach, gdy nie wszyscy mieli w swoich mieszkaniach łazienki z wannami lub prysznicami. Niczym wyjątkowym były wtedy budynki pozbawione jakichkolwiek urządzeń sanitarnych i dostępu do wody. Z tych względów publiczna łaźnia miała rację bytu do początku lat 70 – tych ubiegłego stulecia. Do dyspozycji klientów były kabiny z wannami lub natryskami oraz mydło i ręczniki. Nie zawsze udawało się zapewnić komfort psychiczny i intymność, nie należały do rzadkości przypadki podglądania z zewnątrz kąpiących się kobiet przez miejscowych wyrostków. Ujęci na gorącym uczynku byli bezlitośnie traktowani przez personel zakładu. Po ostrowieckiej łaźni na Alei pozostały tylko wspomnienia…

Wiadomości Świętokrzyskie 2015 r "Rejestr tego co było a nie jest" 

Dom Ludowy (kino Zorza) w Denkowie

Stanowiący dzielnicę Ostrowca Świętokrzyskiego od 1954 roku Denków otrzymał prawa miejskie w 1574 roku i posiadał je do 1869 r. W latach swej świetności posiadał zlokalizowany pośrodku rynku swój obiekt reprezentacyjny  w postaci ratusza, w którym urzędował burmistrz, funkcjonowała rada miejska i gdzie mieścił się areszt. Gmach spłonął w 1870 r w czasie wielkiego pożaru Denkowa a w jego miejscu powstała funkcjonująca do początku lat 30 ubiegłego wieku kaflarnia (zakład ceramiczny wytwarzający kafle piecowe). Z inicjatywy Wacława Wiącka ( kierownik szkoły w Denkowie w latach (1919-34) przed 1930 r. należąca do żydowskiego przedsiębiorcy, popadająca w ruinę i szpecąca rynek kaflarnia została rozebrana. Na prośbę kierownika Wiącka starsza młodzież szkolna w ciągu kilku godzin rozebrała ruderę i usunęła gruz. Był on także inicjatorem wybudowania na miejscu starej kaflarni Domu Ludowego i remizy OSP w posiadanym wtedy status osady w Denkowie. Obydwa obiekty powstały około 1930 roku, były budowane z dobrowolnych składek denkowian i przy ich wydatnej pomocy. Niedługo później przy Domu Ludowym urządzono park. W czasie II RP gmach pełnił funkcję placówki kulturalnej, na jego scenie m.in. kilkakrotnie wystawiano trzyaktowy dramat z życia sfer rzemieślniczych zatytułowany „Pan Buławski” w wykonaniu aktorów amatorskiego teatru. W denkowskim Domu Ludowym ponadto odbywały się zabawy taneczne oraz wszystkie lokalne uroczystości strażackie i państwowe z udziałem władz powiatu opatowskiego, gminy Bodzechów i miejscowej parafii pod wezwaniem św. Stanisława. W czasie okupacji hitlerowskiej  Dom Ludowy i remizę zajmowali Niemcy, którzy m.in. w Demkowskim parku uruchomili mobilne piekarnie chleba wywożące świeże pieczywo na front wschodni. Zaraz po wojnie wznowiła działalność OSP, wtedy na parterze remizy w dwóch boksach stały ręczne pompy strażackie i inny sprzęt gaśniczy, zaś w jej bocznym skrzydle strażacy pełnili całodobowe dyżury. Jak wspomina pasjonat dziejów Denkowa Jan Jaworski: - „ Od 1945 roku w Sali widowiskowej Domu Ludowego często odbywały się różnego rodzaju imprezy kulturalno – oświatowe. Te ostatnie w latach 1945-1948 organizowały zarządy ZWM i OMTUR, które posiadały własne amatorskie zespoły teatralne i kółka dramatyczne pracujące pod kierunkiem wykwalifikowanych instruktorów z zarządów powiatowych”. Do 1968 roku kontakt z kinematografią mieszkańcy Denkowa zawdzięczali kinu objazdowemu, jakie raz w tygodniu docierało do peryferyjnej dzielnicy hutniczego miasta. 47 lat temu z inicjatywy nauczyciela Wacława Węgorkiewicza Dom Ludowy i remiza zostały przekształcone w stacjonarne kino o romantycznej nazwie „Zorza” dzierżawiony przez Wojewódzki Zarząd Kin w Kielcach. Jego pierwsza kierowniczką została Barbara Witek, oprócz niej w denkowskim przybytku X muzy pracowali także operator i bileterka.
Największym powodzeniem „Zorza” cieszyła się w latach 60 i 70 XX wieku, kiedy to sala kinowa niemal zawsze była pełna widzów. Niestety, w drugiej połowie lat 80, głównie za sprawą powszechnej dostępności do aparatury VHS i TV Sat koniunktura odwróciła się, WZK zrezygnował z dzierżawy budynku, a próby ratowania kina poprzez otwarcie w pomieszczeniach dawnej remizy kawiarni i sklepu się nie powiodły. W opustoszałym budynku otwarto najpierw Zakład Szkolno-Produkcyjny Związku Głuchych, następnie przez krótki czas na początku lat 90 funkcjonował tam zakład wytwarzający napoje gazowane. W efekcie tego rynek w Denkowie stał się własnością prywatną co szeroko komentowały nawet lokalne media. Dopiero w 2005 roku Gmina Ostrowiec odzyskała nieruchomość, wykupując ją od komornika, ale jak się niedługo okazało, tylko po to by w 2008 roku dokonać wyburzenia zdewastowanego pustostanu. Odzyskany w ten sposób teren wraz z resztą denkowskiego rynku  poddano udanej rewitalizacji poprzez „remont ciągów pieszych, oświetlenia Rynku, rekultywacji terenów zielonych, montaż ławek i instalację urządzeń zabawowych”. 

Fabryka Krongoldów - Smołopap na Żabiej

Przy obecnej ulicy żabiej (w czasach PRL ul. H. Sawickiej a jeszcze wcześniej ul. Ignacego Daszyńskiego) funkcjonowała wytwórnia smarów i tektury smołowej „Smołopap” przed wojną należącą do braci Chaskiela i Jonasza Krongoldów. Byli oni również właścicielami jednej z pięciu przedwojennych garbarni, która jednak splajtowała w 1930 e. Lepiej powodziło się Smołopapowi, który był zaliczany do wiodących zakładów branży chemicznej w przedwojennym Ostrowcu Świętokrzyskim (razem z wytwórnią świec i mydła Rozencwajga, Blumenfelda i Rozenmana oraz fabryką mydła i pasty do butów Bedermana). Fabryka braci Krongoldów zatrudniała kilkanaście osób i specjalizowała się w produkcji papy i lepiku. Po przejęciu fabryki hitlerowcy nadzór nad produkcją powierzyli przesiedlonemu z Leszna do Ostrowca na początku 1940 roku volksdeutschowi Ludwikowi Krzymińskiemu, którego noszący to samo imię syn należał do ostrowieckich struktur AK. Po wojnie zakład kontynuował działalność znajdując się wtedy pod komunalnym zarządem. Wiadomo, że w 1946 roku Smołopap wytwarzał 35 tysięcy rolek papy i ponad 28 ton lepiku osiągając niezłe wyniki finansowe, co skłoniło żołnierzy z podziemnej organizacji Wolność i Niezawisłość do przypuszczenia ataku na kasę fabryki przy Żabiej. W czasie okupacji większość prawowitych właścicieli z rodziny Krongoldów zginęła. Ustalono, że Chaskiel Krongold przeżył likwidację getta w październiku 1942 roku i trafił do żydowskiego obozu pracy na łąkach Częstocickich, ale wraz z grupą innych więźniów został rozstrzelany w lesie na drodze do Radomia. Jego żona Chaja zginęła w obozie w Treblince, a synowie Nachman i Baruch także trafili do obozów koncentracyjnych i zostali ofiarami holokaustu. Nieznane są okoliczności śmierci drugiego właściciela Smołapu, wiadomo jednak że udało się przeżyć córce Jonasza Krongolda. Fajga Krongold najpierw ukrywała się w polskiej rodzinie korzystając z fałszywych dokumentów wystawionych na nazwisko Felicja Kwiatkowska, a następnie wyjechała do Warszawy i rozpoczęła działalność w antyhitlerowskiej, prawdopodobnie akowskiej konspiracji. Po wyparciu Niemców z Ostrowca Świętokrzyskiego F. Kronogold wróciła do rodzinnego miasta i zamieszkała w domu przy ulicy Sienkiewicza 34 (w czasie okupacji i zaraz po była to ulica Radomska). Na miejscu dowiedziała się że nikt z rodziny nie przeżył wojny, a fabryka braci Kronogoldów ocalała z wojennej pożogi i przeszła pod zarząd komunalny. W marcu 1945 roku członkowie poakowskiej konspiracji (m.in. Ludwik Krzymiński, syn zarządcy Smołopapu z czasów wojny i Kazimierz Markwart) przepuścili atak na mieszkanie Bajgli Kronogold, ponoć w celu odebrania jej listy osób współpracujących z hitlerowcami. W strzelaninie zginęły cztery osoby, w tym sama F. Krongold. Wojnę przeżyła natomiast Ruth Parades z domu Schwarz, urodzona w 1940 roku wnuczka Chaskiela Krongolda, którą jej matka w 1942 roku wywiozła z ostrowieckiego getta najpierw do Sambora, a następnie do wsi Kliny, gdzie małą Ruth troskliwie się polska rodzina Plewów. Dziewczynka została ochrzczona i otrzymała nowe imię Antonina. Zaraz po wojnie matka tj. Guta Schwarz wróciła po nią, by następnie razem wyjechać do Izraela i zamieszkać w kibucu. Przed rokiem (tj. 2014) Ruth Pades, jako ceniona psycholog towarzyszyła grupie izraelskiej młodzieży, która m.in. odmówiła modlitwę kadisz na ostrowieckim kirkucie. Pamiątką po tej wizycie jest przekazany kustoszowi Muzeum Historyczno-Archeologicznemu rytualny świecznik z dedykacją poświęconą rodzinie Krongoldów. 

Zakładowy Dom Kultury Huty Ostrowiec

1 maja 1950 roku po raz pierwszy oddano do użytku Zakładowy Dom Kultury Huty Ostrowiec im. Marcelego Nowotki, mieszczący się w tym samym budynku, co administrowane przez Miejskie Centrum Kultury jedyne w mieście i powiecie kino „Etiuda”. Początki „zetdeku” są jednak starsze niemal o ćwierć wieku, bo już w 1926 r działacze Polskiej Partii Socjalistycznej podjedli starania o przekazanie placu pod Dom Robotniczy w Ostrowcu. Powstało wtedy Stowarzyszenie Budowy Domu Robotniczego gromadzące fundusze na inwestycje, jego prezesem został ostrowiecki działacz PPS Z Zygmunt Szmidt. Projekt gmachu sporządził architekt Jerzy Wajdling, ale tzw. wielki kryzys lat trzydziestych uniemożliwił szybkie rozpoczęcie budowy. Dlatego kamień węgielny wmurowano dopiero w 1937 roku. Przed wybuchem drugiej wojny światowej gotowe były fundamenty, część parteru i jedno skrzydło budynku od strony ulicy Kościelnej, które zostało pokryte dachem i oddane do użytku w 1939 r. Uruchomiono tam najpierw sklep spółdzielni Społem, a po wojnie siedzibę Komitetu Okręgowgo PPS w Ostrowcu Świętokrzyskim. W 1947 roku działalność wznowił Zarząd Stowarzyszenia Budowy Domu Robotniczego na cele którego staneli Marian Stawecki jako prezes i Adam Szlęzak jako przewodniczący Rady Nadzorczej. Aby zapewnić fundusze na dokończenie budowy, wszyscy pracownicy Huty Ostrowiec zostali dobrowolnie opodatkowani (0,5% ich ogólnego zarobku) na rzecz budowy Domu Robotniczego. Inżynier Tadeusz Rekwirowicz zmodernizował przedwojenny projekt J.Wajdlinga i w latach 1947-1953 budowa była kontynuowana. Na południowej elewacji budynku od strony parku miejskiego artyści warszawskiej ASP J.Szwacz i N.Dudzianka wykonali siedem portretów sławnych Polaków (Moniuszko, Bogusławski, Mickiewicz, Matejko) oraz zunifikowane przedstawienia przodowników pracy w osobach hutnika, laborantki i traktorzystki. Swoje twarze artyści ofiarowali postaciom górnika i traktorzystki. Mimo że formalnie budowa ZDK trwała do 1953 r to pierwsze robotnicze zespoły artystyczne powstały już w 1945 r i funkcjonowały w strukturach Hutniczego Domu Kultury, który swe lokum miał w późniejszych obiektach KSZO. Był to amatorski teatr, chór męski i dziecięcy zespół baletowy. Oficjalne oddanie całego gmachu ZDK odbyło się 28 lutego 1953 r. wystąpił wtedy Centralny Zespół Pieśni i Tańca Wojska Polskiego, u którego boku zadebiutował 150-osobowy ostrowiecki Zespół Pieśni i Tańca złożony z chóru, baletu i orkiestry. Był on prawdziwą chlubą ZDK, występował nawet na Światowym Festiwalu Młodzieży w Warszawie w 1955 r., a pięc lat później został uznany przez Centralną Radę Związków Zawodowych za zespół reprezentacyjny Związku Zawodowego Hutników. W późniejszych latachpod sztandarem ZDK funkcjonowały także zrzeszające w sumie ponad 500 osób orkiestra dęta, chór żeński, teatr poezji, dziecięce i młodzieżowe zespoły taneczne, muzyczne oraz wokalne, klub tańca towarzyskiego, kapela hutnicza Szlaka Paka oraz sekcje filatelistyczna, szachowa, brydżowa, tkaniny artystycznej i wiedzy o sztuce. Przez wiele lat ZDK był również siedzibą Komitetu Miejskiego PZPR, ale gmach przy Alei 1 Maja kojarzył się ostrowczanom przede wszystkim z kinem „Przodownik”, które od 1953 do 1981 r. funkcjonowało jako hutnicze kino związkowe. Przez kolejne trzy lata prowadziło je Okręgowe Przedsiębiorstwo Rozpowszechniania Filmów w Kielcach, ale w 1984 roku ponownie stało się kinem hutniczym. Obowiązywała wtedy nazwa Kino ZDK, zmieniona w 1998 r., a więc po komunalizacji na aktualną tj. „Etiuda”. Od początku obowiązywała zasada, że dyrektor Zakładowego Domu Kultury był jednocześnie kierownikiem kina. Po przejęciu gmachu ZDK przez MCK jest on nie tylko siedzibą kina i sal prób dla sekcji i zespołów MCK, ale również locum dla alerii Fotografii Miejskiego Centrum Kultury, redakcji „Gazety Ostrowieckiej” i Klubu Perspektywy. 

Wiadomości Świętokrzyskie 2015 r "Rejestr tego co było a nie jest" 

Izba Wytrzeźwień

5 lat temu zlikwidowano Izbę Wytrzeźwień (2010 r), która była zakładem budżetowym Gminy Ostrowiec Świętokrzyski. Funkcjonowała w popadającym obecnie w ruinę – i jak oznajmiła tabliczka na ogrodzeniu – grożącym zawaleniem budynku przy ulicy Stodolnej 30. Jego prawowitym właścicielem jest Zarząd Główny Polskiego Czerwonego Krzyża z siedziba w Warszawie, który bez powodzenia próbował odsprzedać go ostrowieckiemu samorządowi lub innej lokalnej organizacji pozarządowej. Aktem założycielskim ostrowieckiej Izby Wytrzeźwień była ustawa z 26 października 1982 r. o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi, stanowiąca, że organy samorządu terytorialnego w miastach liczących ponad 50 tysięcy mieszkańców mogą organizować i prowadzić placówki tego typu. Zdarzały się dni, ze niepozorny budynek przy stodolnej wręcz pękał w szwach na wskutek nadkompletu osób trzeźwiejących tam na zasadach niemających nic wspólnego z dobrowolnością. W końcowych latach PRL było to tzw. ”Święto Matki Boskiej Pieniężnej”, czyli radosny dla wszystkich ludzi pracy dzień wypłaty bądź popularne imieniny czy święta typu Dzień Hutnika – Dzień Kobiet, a w czasach III RP przeważnie weekendy i inne beztroskie dni ze szczególnym uwzględnieniem Nocy Sylwestrowej.
W ostatnich trzech latach funkcjonowania Izby Wytrzeźwień liczba pacjentów sięgała 3 tysięcy (2953 w 2007, 3090 w 2008 i 3062 w 2009 roku), z czego niewiele połowę stanowili mieszkańcy naszego miasta, a resztę nietrzeźwi z poszczególnych gmin powiatu ostrowieckiego, opatowskiego, starachowickiego. Ich pobyt w tym niewątpliwie najdroższym w mieście „pensjonacie” sankcjonowały specjalne umowy zawierane z poszczególnymi gminami. Czas pobytu nie mógł być dłuższy niż 6 godzin ( tyle ponoć organizm potrzebuje do mniej lub bardziej kompletnego wytrzeźwienia). Oprócz średnio komfortowego miejsca do spoczywania w pozycji horyzontalnej, trafiający na izbę mogli liczyć na opiekę medyczną (w tym również pełniącego dyżur lekarza) oraz kubek zbożowej kawy na pożegnanie. Wysokość rachunków wystawianych za kilkugodzinny pobyt zwala z nóg, co było tyle absurdalne, ze w ostatnich latach istnienia placówki większość jej pacjentów stanowiły – jak pisano we wniosku w sprawie likwidacji – „osoby bezdomne, bezrobotne oraz nieosiągające dochodów z innych tytułów (renty, emerytury). W związku z tym, co roku umarzane są w znacznej mierze należności od pacjentów (w 2007 r – 204,272 zł; w 2008 r – 163,63,939 zł; w 2009 r 199,014 zł). Nie należy się spodziewać się poprawy tej sytuacji. Należności od pacjentów na dzień 28.02.2010 r stanowiły kwotę 1,569.936 zł.
Kolejnym argumentem na rzecz pozbawienia nietrzeźwych miejsca ich „azylu” był stan techniczny „pecekowskiego” budynku przy Stodolnej. Powołano się na rozporządzenie Ministra Zdrowia z 4 lutego 2004 r w sprawie trybu doprowadzania, przyjmowania i zwalczania osób w stanie nietrzeźwości oraz organizacji izb wytrzeźwień i placówek utworzonych lub wskazanych przez jednostkę samorządu terytorialnego, wskazując na fakt, iż wspomniany gmach „nie spełnia określonych w tym akcie wymogów„. W tej sytuacji wskazując na zapis, głoszący, iż „tworzenie izb wytrzeźwień przez jednostki samorządu terytorialnego nie jest obligatoryjne”, ostatni kierownik tej ostrowieckiej Andrzej Wieczorek złożył formalny wniosek o likwidację zakładu budżetowego. Podejmując stosowną uchwałę ówcześni samorządowcy wyrazili nadzieje, ze „brak izby wytrzeźwień nie spowoduje radykalnych zmian w Ostrowcu Świętokrzyskim w zakresie opieki nad osobami nietrzeźwymi”. Niestety, przeczą temu doniesienia płynące od pięciu lat ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, który pospołu z tzw. „dołkiem” na Komendzie Powiatowej Policji przejął funkcję niezapomnianego pensjonatu” przy Stodolnej”. 20 lutego 2015 roku TVP na swojej stronie internetowej alarmowała – „Lekarze i pielęgniarki są bezsilni. SOR w Ostrowcu Świętokrzyskim zastąpił izbę wytrzeźwień. Wszczynają awantury, obrzucają wyzwiskami, atakują personel – tak zachowują się pijani, którzy tam trafiają. Lekarze i pracownicy czując się zagrożeni i boją się nocnych dyżurów”.

Wiadomości Świętokrzyskie 25.05.2015 r . "Rejestr tego co było a nie jest" 

Cegielnia i Elektrownia „Jadwigów”

Obydwa obiekty znajdowały się przy obecnej ulicy Kilińskiego, na terenie dawnej osady Bolesławów (nazwa pochodzi od Bolesława Kotowskiego, dziedzica Denkowa i Bodzechowa na przełomie XIX w i XX w) oraz folwarku Staw Denkowski, którego właścicielami byli Karol Gottlieb Schroeder i jego syn Julian oraz Tomasz Głowacki, jeden z najbardziej przedsiębiorczych ostrowczan o polskim rodowodzie w dotychczasowych dziejach miasta. Z zawodu był majstrem murarskim, żył w latach 1861-1926, posiadał żyłkę społecznika i pewnie dlatego został pierwszym komendantem ostrowieckiej Straży Ogniowej. Był także współzałożycielem szkoły początkowej Polskiej Macierzy Szkolnej, Ostrowieckiego Towarzystwa Śpiewaczego „Lutnia”, Ostrowieckiego Towarzystwa Spożywczego, Towarzystwa Wzajemnych Kredytów, od 1918 zasiadał także w Radzie Miejskiej. Dziełem jednak jego życia była cegielnia „Jadwigów” której nazwa pochodzi od imienia żony przedsiębiorcy, Jadwigi Głowackiej. Funkcjonowała od 1894 r, i wraz z cegielnią Władysława Klepackiego przy obecnej ulicy Sandomierskiej zapewniała Ostrowcowi status ważnego w skali kraju ośrodka przemysłu mineralnego, a zwłaszcza w branży materiałów ogniotrwałych. Cegły od Głowackiego szły na wymurówkę pieców hutniczych Zakładów Ostrowieckich i na potrzeby cukrowni Częstocic, a także na budowę kamienic i domów wielorodzinnych przy ulicy Traugutta, Świętokrzyskiej i Stanika. Po pierwszej wojnie światowej cegielnia „Jadwigów” przeszła poważną rozbudowę i modernizację w latach dwudziestych ubiegłego wieku, w 1928 roku pracowało tam około 200 osób. Przy zakładzie funkcjonowała również stanowiąca własność Głowackich Elektrownia Rejonowa, która w latach 1930-1932 r. za pośrednictwem sieci miejskiej dostarczała energię elektryczną mieszkańcom tzw. dolnej części Ostrowca. W okresie wielkiego kryzysu gospodarczego na początku lat trzydziestych cegielnia i elektrownia Głowackich znalazły się w trudnej sytuacji finansowej, doszło nawet do zlicytowania majątku przedsiębiorstwa, co było efektem niewypłaceni pracownikom należnych im wynagrodzeń. W 1933 r. upadającą firmę uratował Bank Radomski, który przejął nad nią formalną kontrolę. Po powrocie lepszej koniunktury gospodarczej, od 1935 r. rodzinna firma była spółką z ograniczoną odpowiedzialnością. Formalnie właścicielkami była Jadwiga i Wanda Głowackie, a w zarządzie zasiadali także faktycznie kierujący zakładem Czesław Głowacki oraz Wacław Głowacki i Stanisław Saski. Przed wybuchem drugiej wojny światowej roczną produkcję cegielni Głowackich szacowano na 12 tysięcy ton wyrobów ogniotrwałych, 8 milionów sztuk cegły wapienno – piaskowej i 6 milionów sztuk cegły czerwonej. Poziom zatrudnienia sięgał 180 osób. W pierwszych latach okupacji, do sierpnia 1942 roku fabryka była nieczynna z powodu braku zamówień. Aresztowany przez Niemców Czesław Głowacki trafił do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Jego firma znalazła się pod przymusowym zarządem hitlerowców, którzy skierowali tam do niewolniczej pracy Żydów z ostrowieckiego gett i obozu w Częstocicach. Panujące tam wtedy warunki w swoich niepublikowanych jeszcze pamiętnikach opisał pianista i kompozytor Leo Szpilman. Do września 1944 r. zarząd sprawował Franz Jaeger, który przejął także ostrowiecką wytwórnię wódek. Pod koniec 1944 i w pierwszych tygodniach 1945 r wycofujący się z Ostrowca Niemcy zniszczyli zabudowania fabryki „Tonindustriel Franz Jaeger” i wywieźli na zachód znajdujące się w niej maszyny. Po wznowieniu produkcji, zaraz po nacjonalizacji w 1946 r. cegielnia Głowackich wytwarzała 2800 ton wyrobów ogniotrwałych i 700 tysięcy sztuk cegły czerwonej. W czasach PRL jej tradycje w pewnym sensie kontynuowały Ostrowieckie Zakłady Materiałów Ogniotrwałych utworzone z połączenia przedwojennych cegielni Klepackiego i Głowackiego. Pamiątką po rodzinnym biznesie Głowackich jest prostopadła do Kilińskiego ulica Cegielniana, przy której w latach świetności cegielni mieszkali jej pracownicy, przeważnie wozacy, którzy wykonywali usługi przewozowe. Sami właściciele mieszkali w stylowym pałacyku z bukową alejką. 

Wiadomości Świetokrzyskie 2015 "Rejestr tego co było a nie jest"

OZMO - Ostrowieckie Zakłady Materiałów Ogniotrwałych

Ul. Kilińskiego ( przy skupie metali kolorowych). Tu znajdowały się kiedyś OZMO – Ostrowieckie Zakłady Materiałów Ogniotrwałych. Powstałe z połączenia przedwojennych cegielni Głowackiego i Klepackiego zakłady w szczytowym momencie zatrudniały nawet około 3 tysięcy osób i wytwarzały różne rodzaje cegły i materiałów ogniotrwałych. W połowie lat 90 ubiegłego wieku postawiono je w stan upadłości (jak 90 % ostrowieckich dużych przedsiębiorstw), której nadzwyczaj sugestywnym symbolem jest biurowiec ozdobiony ledwo czytelnym, charakterystycznym dla późnego PRL i mającym motywować do zwiększonego wysiłku produkcyjnego mottem o treści „POLAK TO PATRIOTA – PATRIOTYZM TO RZETELNA PRACA”. Z kolei na bocznej ścianie od ulicy Kilińskiego znajduje się coraz mniej widoczna panorama XIX wiecznego Ostrowca z herbem na czerwonym, a nie niebieskim tle. Wypatroszony ze wszystkiego, co przedstawiało jakąkolwiek wartość na skupie surowców budynek grozi zawaleniem, ale prawdę mówiąc niewiele to obchodzi jego aktualnego prawowitego właściciela żyjącego w Bielsku-Białej. Inne działki składające się na dawne OZMO zostały przez syndyk sprzedane właścicielom licznych hurtowni i zakładów, do nabycia pozostaje jeszcze jedna, w opisie której figuruje historyczna nazwa Cegielnia Ostrowiec. 

Kino HUTNIK

Budynek w którym w dniu dzisiejszym (26.06.2015 r.) od dwóch lat funkcjonuje chińskie centrum handlowe przy ulicy Kilińskiego został wzniesiony w 1917 r przez Wincentego Malinowskiego (1), który uruchomił tam drugi w mieście kinematograf. Kino „Czary” – pierwszy ostrowiecki przybytek X Muzy mieścił się w drewnianym budynku przy Alei 3 Maja, a jego właścicielem był Roman Darowski. Konkurencja przy Kilińskiego przyjęła nazwę Kino „Marzeń”. W epoce filmu niemego seansom obu ostrowieckich kin towarzyszyła wykonywana na żywo przez tzw. tapera muzyka ilustracyjna. Za najlepszych fachowców uważano przedstawicieli żydowskiej rodziny Szpilmanów, która posiadała tradycje muzyczne sięgające czterech pokoleń. Szpilmanowie mieszkali w kamienicy na rogu al. 3 Maja i Kilińskiego. Całkiem możliwe, ze właśnie w usytuowanym po drugiej stronie ulicy kinie „ Marzeń” debiutował wybitny pianista i kompozytor Leopold Szpilman (więcej o Leo Szpilmanie w artykule poniżej). W wieku 9 lat rozpoczął karierę jako taper. Oczywiście największym powodzeniem cieszyły się filmy z Bustera Kitona Charliego Chaplina. Dzięki temu młodziutki pianista został pierwszym w mieście żydowskim chłopcem posiadającym własny rower. W latach 30 XX wieku, w epoce filmu dźwiękowego taperzy stracili rację bytu, a rekordy popularności w kinie „Marzeń” biły obrazy z udziałem Grety Garbo, Poli Negri i Marleny Dietrich oraz rodzima „Trędowata”. W tym czasie lokalną konkurencję dla kina Władysława Malinowskiego stanowiło wzniesione od podstaw przez Czesława Głowackiego kino „Palace” przy Alei 3 Maja. Wcześniej drewniany budynek kina „Czary” został rozebrany. Przed wojną za sprawą kina objazdowego „Michaelo” filmy wyświetlano również w Parku Fabrycznym. Podczas okupacji hitlerowskiej w kinie przy Kilińskiego hitlerowcy wyświetlali filmy propagandowe. Tam również zainstalowano aparaturę nagłaśniającą obsługującą tzw. uliczne „szczekaczki”. To sprawiło że w sierpniu 1943 r. sześciu żołnierzy AK opanowało budynek kina „Marzeń”, gdzie zniszczono projektor i zdemontowano aparaturę nagłaśniającą.
W epoce PRL upaństwowione jak niemal wszystko, kino z salą na 400 osób zmieniło nazwę na „Hutnik”. Chyba najważniejszym wydarzeniem w jego powojennej historii była premiera nakręconego w Ostrowcu Świętokrzyskim filmu fabularnego „Pierwsze dni”. Było to dzieło szkolnych kolegów z ostrowieckiego Gimnazjum im. Joachima Chreptowicza – reżyseria Jana Rybkowskiego i psarza Bogdana Hamery, autora socrealistycznej powieści „ Na przykład Plewa”. 4 marca 1952 roku oprócz twórców filmu, do ostrowieckiego kina przyjechała ekipa Polskiej Kroniki Filmowej, która nakręciła reportaż z uroczystego seansu. W jego opisie można przeczytać, że – Salę kina „Hutnik” zapełnili aktywiści i przodownicy pracy. Robotnicy oglądają film, którego są bohaterami i współtwórcami. (…)
(…) Do końca lat 70 „Hutnik” był absolutnym liderem wśród ostrowieckich kin, posiadał status tzw. „placówki premierowej I kategorii”, dzięki czemu wygrał konkurencję ze związkowym „Przodownikiem” w ZDK, cieszącą się w mieście złą sławą denkowską „Zorzą” oraz mało komfortową, bo urządzoną w poniemieckim baraku efemeryczną „Bajką” w Częstocicach. Na jednym z ostrowieckich forów internetowych można znaleźć wspomnienia miejscowych kinomanów z tego okresu: - „w Hutniku były wyświetlane ciekawsze filmy i można było zapoznać się z filmami z różnych kultur. Pamiętam nawet film peruwianski. Nieraz musieliśmy czekać z rozpoczęciem seansu, gdyż potrzeba było 10 osób żeby projekcja się odbyła (…) Kierownikiem był pan Dunin-Borkowski, który często seanse poprzedzał krótkim wprowadzeniem”.
Niestety eksplozja popularności filmów na kasetach VHS oraz rozkwit sieci wypożyczalni kaset video wykluczyły z rynku wszystkie poza obecną „Etiudą” ostrowieckie kina. Nie powiodły się podejmowane na początku lat 90 próby reaktywacji „Hutnika”. Budynek przy Kilińskiego najpierw na krótko stał się salą koncertową, a później locum dla klubów dyskotekowych (Scena, Scenium, i Strefa7). Obecnie z powodzeniem gospodarzą tam handlowcy z Państwa Środka. 

Wiadomości Świętokrzyskie 2015 "Rejestr tego co było a nie jest"

(1) (zmiana z Władysława - dziekujemy bardzo Pani Edycie Koc z d. Malinowska - prawnuczce p. Wincentego za sprostowanie naszego błędu) a to wiadomości jakie Pani Edyta była tak uprzejma nam udostępnić (z czego jestem straszne zadowolony bo kocham jak nasi Ostrowczanie oraz osoby związane z Ostrowcem i nie tylko dzielą sie z nami swoimi historiami):
Wincenty Malinowski (na zdjęciu) miał 2 synów, jeden z nich Eligiusz Malinowski (14460 2. MALINOWSKI Eligiusz-1912/20 sierż. 2. bn. VM 5 KW pol. 12.5.1944 http://www.montecassino.eu/3dsk/m.htm) krzyż nr 954) walczył z gen. Andersem pod Tobrukiem, a później na Monte Cassino, gdzie niestety poległ w pierwszych dniach szturmu na wzgórze 593.(594) ( przyp. autorki - jeśli się nie mylę to 12 maja 1944). Był wtedy w stopniu sierżanta 3 Dywizji Strzelców Karpackich. Został odznaczony wieloma orderami, między innymi Virtuti Miitari. Pochowany został na cmentarzu wojskowym w Monte Cassino. CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM!! (też jestem żolnierzem zawodowym na codzień i rozumiem poświęcenie i oddanie). 

Statek "Huta Ostrowiec"

Pewnie niewiele osób pamięta, ze przez pełną dekadę w latach 1953-1973 po morzach i oceanach pływał statek noszący nazwę „Huta Ostrowiec”. Polska Żegluga Morska pozyskała go 20 po wybudowaniu w stoczni Kalifornia Shipbuiliding w Los Angeles w 1943 r. W czasie II wojny światowej statki tego typu wytwarzano masowo w Kanadzie i USA w celu szybkiego zastąpienia strat wojennych. W sumie wybudowano 2751 statków tego typu, wszystkie charakteryzowały się bardzo uproszczoną konstrukcją, bazującą na modelu brytyjskiego statku z 1879 r. Czasie wojny były składane z prefabrykowanych elementów, co sprawiło, że przykładowo budowa parowca „Robert E. Pary” trwała zaledwie tydzień. Jednostkami napędowymi były bynajmniej nie powszechnie używane wtedy mechaniczne silniki, ale nieskomplikowane w budowie i obsłudze, a więc niezawodne maszyny parowe opalane węglem. Całą serię parowców tego typu określano mianem „Liberty”, stąd w polskim żargonie marynarskim pojawił się termin „ Liberciaki”. Taśmowe wytwarzanie dziesięciotysięczników zapewniło aliantom wystarczające zdolności przewozowe, by wygrać walkę o dominację na morzach, choć podczas działań wojennych zatonęło 196 statków typu „Liberty”, a kolejna setka poszła na dno w skutek pęknięć wadliwych spoin. Jeszcze w czasie wojny „Liberciaki” zostały zastąpione statkami typu „Victory”. Gdy na świecie zapanował pokój, ocalałe parowce w większości stały bezczynnie w portach, stąd ich właściciele aby zmniejszyć swoje straty, zdecydowali się na wyprzedaż po symbolicznych cenach, które w latach 50 tych XX wieku osiągnęły poziom 150 tysięcy dolarów. Taką sytuację wykorzystała Polska, która stworzyła specjalny fundusz antyczarterowy, jaki spożytkowano na zakup tanich statków, także tych z 20 letnim „przebiegiem”. Dzięki temu 14 maja 1963 r w Szczecinie odbyła się podniosła ceremonia podniesienia bandery Polskiej Żeglugi Morskiej na statku o wyporności 10 tysięcy ton, któremu nazwę zmieniono z s/s „Anticol” na „Huta Ostrowiec”. Jeszcze wcześniej parowiec pływał pod nazwą „Ralpf A.Cram” i był własnością United States Army Transportation Sernice. Do 1947 r. był własnością nowojorskiej kompanii żeglugowej Smith & Johnson, następnie odkupiła go włoska firma Generale Gerolimich & Co. Z Wenecji, przez którą został przemianowany na „Antico”. 52 lata temu w szczecińskiej uroczystości oprócz przedstawicieli ówczesnych ostrowieckich władz miejskich i partyjnych uczestniczyli hutnicy z Huty im. Marcelego Nowotki , którzy nawiązali pielęgnowane przez długie lata przyjacielskie kontakty z załogą statku. W epoce PRL „swoje” statki miały także inne polskie huty( Baildon, Będzin, Ferrum, Florian, Katowice, Łabędy, Sendzimira, Sosnowiec, Zgoda i Zygmunt). Niezależnie od nich po świecie pływał także zbudowany w 1965 r. w Stoczni im. Adolfa Warskiego w Szczecinie statek „Hutnik” co daje wrażenie funkcjonowania zorganizowanej promocji polskiej branży metalurgicznej na morzach i oceanach. „Huta Ostrowiec” miała 134, 6 m długości, 17,4 m szerokości i 8,5 m zanurzenia. W pięciu ładowniach, rozmieszczonych pod dwoma pokładami, można było ulokować 10 875 ton towarów zarówno tzw. Drobnicowych jak i sypkich. W pełni obciążona jednostka, dzięki maszynie parowej o mocy 2500 KM, rozwijała mało zawrotną prędkość 10 węzłów czyli ok. 18 km/h. Załogę statku pływającego pod „ostrowiecką banderą” tworzyło 38 osób. Informacje o jej dokonaniach, aktualnie wykonywanych rejsach, miejscach pobytu i portach, do których statek zawijał, na bieżąco tj. raz w tygodniu ukazywały się w ostrowieckiej mutacji partyjnego dziennika „Słowo Ludu”. Po dziesięciu latach eksploatacji przez armatora ze Szczecina zapadła decyzja o sprzedaży „Huty Ostrowiec„ na złom. Swój ostatni rejs z normalnym ładunkiem 30 – letni parowiec wykonał do Lubeki, stamtąd obciążony balastem popłynął do hiszpańskiej stoczni w Santander, gdzie – jak mawiają marynarze – „pocięto go na żyletki”.

Wiadomości Świętokrzyskie 2015 "Rejestr tego co było a nie jest"

Ostrowitz Konzentrazionslager - ostrowiecki obóz dla Żydów

Monika Pastuszko, która od dłuższego czasu bada historię ostrowieckich Żydów, w ogromnej większości wymordowanych w czasie II wojny światowej, dotarła do kolejnych ciekawych materiałów.
Wynika z nich, że w sąsiedztwie obecnego wieżowca przy ulicy Świętokrzyskiej, w czasie okupacji funkcjonował obóz pracy - Ostrowitz Konzentrazionslager.
Żydowski obóz pracy w Ostrowcu istniał od 1942 roku do 1944 roku. Według różnych danych przewinęło się przez niego kilka tysięcy Żydów z różnych miast – mówi się o 3 tysiącach. Więźniowie pracowali w hucie, w cegielni Jaegera i cementowni.
Na przełomie lipca i sierpnia 1944 roku, Niemcy zlikwidowali obóz. Zabili część osób, a resztę więźniów deportowali do Auschwitz.

WSPOMNIENIA Z OBOZU
Autorka bloga poświęconego żydowskiemu Ostrowcowi, przytacza wspomnienia ówczesnego mieszkańca. Rubin Katz w momencie wybuchu wojny miał 8 lat. Przeżył, ukrywając się na częstocickich bagnach, w ostrowieckim obozie, a później w Aninie i Włochach. W obozie spędził kilka miesięcy. Na przełomie jesieni i zimy 1943 roku ukrywała go tam rodzina. Kryjówka Rubina znajdowała się pod jedną z prycz, w wykopie. Przypominała płytki grób.
Swoje przeżycia opisał w książce „Gone to Pitchipoi. A Boy's Desperate Fight to Survival in Wartime”, wydanej w 2013 r. w Stanach Zjednoczonych.

DLA KAŻDEGO JEDEN KOC
„Obóz znajdował się w pobliżu cukrowni w Częstocicach i zarazem huty. Składał się z długich drewnianych baraków bez okien – były tu tylko świetliki, wysoko umieszczone, ciągnące się wzdłuż dachu. Baraki stały w rzędach, ustawione w kierunku Appellplatz (placu apelowego). Obóz był zbudowany na planie kwadratu z czterema wieżami strażniczymi, po jednym w każdym rogu. Ogradzały go trzy rzędy drutu kolczastego pod napięciem. Ukraińscy wartownicy obsadzali wieże w dzień i w nocy. Żeby łatwiej śledzić więźniów, mieli karabiny maszynowe – naładowane, wymierzone w ogrodzenie i baraki – i ruchome reflektory, które oświetlały płot, gdy zapadał zmrok.
(…) W każdym baraku znajdowały się trzykondygnacyjne drewniane łóżka (prycze), które biegły przez całą jego długość jak półki. Przejście było pośrodku. Jako materace służyły wąskie prostokątne worki o szerokości prycz, zrobione z szorstkiego worka i wypełnione słomą. Słoma przebijała przez rzadko tkany materiał i wywoływała swędzenie. Nie było ubrań na zmianę; nosiło się to samo w dzień i w nocy. Więźniom nie wydano bielizny. Miałeś te ubrania, w których przyszedłeś do obozu, i które od czasu do czasu były dezynfekowane. Na środku każdego baraku stał mały, opalany drewnem żeliwny piecyk. Rura za spalinami szła w górę i przechodziła przez dach. Każdemu więźniowi wydano jeden koc. To było za mało, żeby nie marznąć, więc w zimne noce nasza rodzina przytulała się do siebie, żeby utrzymać ciepło.


NIE MA MENAŻKI – NIE MA ZUPY
„Apel był o piątej trzydzieści, pobudka o piątej. O szóstej rano dwie osobne kolumny pracowników wyruszały z obozu w przeciwnych kierunkach, do swoich miejsc pracy. Dzień pracy kończył się tuż przed zmierzchem, pracowało się siedem dni w tygodniu, choć od czasu do czasu więźniowie dostawali wolną niedzielę. Dzienna porcja żywności składała się z 180 gramów czarnego chleba o posmaku trocin i z dwóch chochli wodnistej zupy z rzepy albo kapusty; pływał w niej czasem samotny kawałek ziemniaka. Tak jak w innych obozach, ulubionym tematem do rozmów była gęsta zupa, w której można by łyżkę postawić. Rano więźniowie dostawali chochlę namiastki czarnej kawy, chyba zrobionej z buraków cukrowych, z pajdą lepkiego, a nieraz i spleśniałego chleba. (…) Każdy więzień powinien mieć przy sobie swoją menażkę i – o ile ją miał – także łyżkę. Jeśli nie miał łyżki, musiał chłeptać prosto z menażki. Menażka była najcenniejszym przedmiotem. Niektórzy mieli tylko puszkę z przytwierdzonym drutem, służącym jako rączka. Jeśli się zgubiło menażkę, to trudno było zdobyć nową. Nie ma menażki – nie ma zupy było obozową zasadą.”

EGZEKUCJE
Appelplatz był też miejscem egzekucji. Tu zginęli np. bracia Zachcińscy, u których faszyści znaleźli pieniądze, czy bracia Sztajnowie – żydowscy partyzanci. Historię zdjęć odkryto dzięki współpracy Rubina Katza, Moniki Pastuszko i Wojtka Mazana. Właścicielem negatywów jest Miejskie Centrum Kultury. Autor zdjęć jest nieznany.

Na jednym ze zdjęć widać grupę strażników. Wysoki oficer, drugi z lewej, to komendant obozu, Reimund Anton Zwierzyna. Austryjak. Po wojnie Niemcy dokonały jego ekstradycji do Polski. Osądzono go w Warszawie, a powieszono w Ostrowcu, w miejscu, gdzie znajdował się obóz – dokładnie w miejscu Appelplatz.

Źródło – Monika Pastuszko - http://blogwbudowie.blogspot.se/

Kawiarnia "Kryształowa"

Wspominana do dziś z ogromną nostalgią kawiarnia „Kryształowa” działała od 1967 do 1990 roku. Usytuowana przy stanowiącej w czasach PRL centralny punkt miasta Alei 1 Maja za sprawą swojej modernistycznej, oszklonej fasady stanowiła spory architektoniczny zgrzyt. Przed otwarciem lokalu ogłoszono konkurs na jego nazwę, mieszkańcy miasta nadsyłali swoje propozycje na kartkach pocztowych. Najwyżej ocenioną nazwę „Kryształowa” zgłosiła Wanda Jurys. Otwarcie kawiarni uświetnił recital popularnego w latach 60 piosenkarza Mieczysława Wojnickiego, który wystąpił tu ze swoją zoną, solistką Opery Warszawskiej Krystyną Kostal. Kilka godzin wcześniej ten sam duet dał koncert dla szerokiej publiczności w ZDK HO. Nie był to odosobniony przypadek, bowiem do momentu wybudowania naprzeciwko „Kryształowej” hotelu „Łysica” z kilkoma lokalami gastronomicznymi, kawiarnia przy Alei była miejscem, gdzie obiadami i kolacjami podejmowano niemal wszystkich odwiedzających miasto sławnych artystów, sportowców, naukowców czy oficjeli. To oczywiście wynikało z posiadania statusu „reprezentacyjnego lokalu Ostrowca Świętokrzyskiego” który ugruntowały także cieszące się dużym powodzeniem tzw. Dansingi, czyli zabawy taneczne przy wykonywanej na żywo muzyce. Przez długie lata monopol na granie w „Kryształowej” posiadał zespół Janusza Uby (wszyscy członkowie byli na etatach spółdzielczych „Społem”). O tym, jaką rolę pełniła legendarna kawiarnia i jak po ćwierćwieczu żywy jest sentyment do niej świadczą wpisy internatów na ostrowieckim forum:
- Oj były cudowne czasy. Na randkę umawiało się oczywiście pod kasztanami koło Kryształowej, poczty lub ZDK, - Dansing, kawa, wino bułgarskie Varna lub Ciociosan, krem sułtański, muzyka, Taniec. – Moi rodzice chodzili tam na dansingi. – A ja z rodzicami na lody przychodziłam. Heh, moi rodzice poznali się w Kryształowej – Tak pamiętam te lody! Teraz ciężko o takie! Czasami ojciec przynosił nam je w termosie jak wracał z pracy – one najbardziej smakowały.
„Kryształowa” wspominana jest także jako miejsce, w którym już nie „społemowcy”, ale prywatni zarządcy lokalu razem z MCK w listopadzie 1989 r. zorganizowali pierwsze w mieście Zaduszki jazzowe. To był ostatni mocny akcent w dziejach kawiarni (może poza atakiem nożownika na jej właściciela). Po ostatecznej likwidacji lokalu, w jego wnętrzach przez ostatnie ćwierć wieku funkcjonowały m.in. sklepy spożywcze, monopolowe, obuwnicze i mięsno-wędliniarskie, sprzedawano także kurczaki z rożna i lody. Teraz po niedawno przeprowadzonym remoncie budynek wyraźnie zyskał na estetyce, i coraz częściej słyszy się o przywróceniu mu pierwotnych funkcji. 

Wiadomości Świętokrzyskie 23 luty 2015 "Rejestr tego co było a nie jest"

Wielkie Piece w  Klimkiewiczowie

W latach 1837-1839 na terenie obecnego Ostrowca Świętokrzyskiego, stanowiącego wtedy własność hrabiego Henryka Łubieńskiego wybudowano zakład hutniczy, który dał początek późniejszej Hucie Ostrowiec. Wznoszono go w pobliżu dawnego traktu pocztowego (obecnie ulica Traugutta), przy kanale prowadzącym z Romanowa do rzeki Szewnianki. Powstały tam zakład początkowo określano mianem „Huta Klimkiewiczów”, co stanowiło nawiązanie do osoby inżyniera Antoniego Klimkiewicza, jego budowniczego i pierwszego zawiadowcy (czyt. dyrektora). Żyjący w latach 1800-1870 A. Klimkiewicz był wybitnym fachowcem, jednym z 40 absolwentów słynnej Szkoły Akademiczno – Górniczej w Kielcach, założonej przez ks. Stanisława Staszica. Po trzyletniej pracy w rządowym Korpusie Górniczym inżynier Klimkiewicz usamodzielnił się i po świetnie ocenianej pracy w prywatnych zakładach w Koniecpolu, Chlewiskach i Niwce trafił nad Kamienną, gdzie dogodne warunki zaproponował mu ówczesny właściciel dóbr ostrowieckich i wiceprezes Banku Polskiego, hrabia Henryk Łubieński. Zadaniem Klimkiewicza było uprzemysłowienie tego majątku w którym co prawda funkcjonowały już cukrownia i nieco archaiczne fryszerki na Kuźni, ale marzeniem hrabiego było posiadanie nowoczesnego zakładu hutniczego korzystającego z wszechobecnych na tym terenie złóż rud żelaza. Stąd właśnie koncepcja wzniesienia nad Kamienna wielkich pieców hutniczych. Jej realizację powierzono Antoniemu Klimkiewiczowi. Prace rozpoczęto od wybrania miejsca, w którym wykopano duży zbiornik. Wodę z Kamiennej doprowadzano do niego wybudowanym w tym samym czasie kanałem. Właśnie u jego wylotu wzniesiono pierwsze dwa „dwa wielkie piece” (choć początkowo, tzn. do 1924 r osadę fabryczną, która powstała przy hucie na część jej budowniczego i zawiadowcy zwano Klimkiewiczowem). Wybudowane przez Antoniego Klimkiewicza dwa wielkie piece uruchomiono dokładnie 175 lat temu, w 1839 r -„Początkowo urządzone były według dawnego systemu i za motor służyła woda z rzeki Kamiennej, ujęta w kanały i staw zapasowy, mający pięćdziesiąt mórg obszaru. Rudy, potrzebne do przetapiania dostarczały pobliskie kopalnie: „Józef”, „Henryk”, „Edward” i „Ksawery”. Występowała ona w dwojakim gatunku – brunatna o zawartości 35-40 % żelaza i ilasta o zawartości 25-33% żelaza. Praca całej fabryki opierała się na węglu drzewnym, który czerpała z bogatych lasów okolicznych” – czytamy w „Monografii Spółki Akcyjnej Wielkich Pieców i Zakładów Ostrowieckich” z 1937 r. Efektem wytopu w „Klimkiewiczowskich” wielkich piecach była tak zwana „surowizna”, która tylko w nieznacznej części była przerabiana na miejscu, to jest przez fryszerkę na Kuźni. Reszta trafiała do pudligardi „Irena” wybudowanej w dobrach Łubieńskiego koło Zawichostu – „w odległości 60 wiorst od Klimkiewiczowa”. W tym celu w 1841 r. przez Klimkiewiczów przeprowadzono tzw. Trakt fabryczny wiodący ze stanowiącego obecnie Bzina do Zawichostu nad Wisłą. Jego reliktem jest ulica Sandomierska. Funkcję wielkich pieców na węgiel drzewny przejął oddany uroczyście do użytku w maju 1886 r największy w Królestwie Polskim wielki piec opalany koksem. 

Wiadomości Świętokrzyskie "Rejest tego co bylo a nie jest"

Leo Szpilman i dom na ul. Denkowskiej 12

    W nieistniejącym już domu przy ulicy Denkowskiej 12 w Ostrowcu Świętokrzyskim (naprzeciwko dawnej drukarni) przez półtora roku w czasie okupacji hitlerowskiej wraz z żoną Marią i szwagrem Stanisławem ukrywał się ceniony w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych ceniony żydowski kompozytor Leo Spellman. Opiekował się nim 21-letni wtedy pochodzący z chrześcijańskiej rodziny ostrowczanin Henryk Wroński, któremu pomagał jego kolega Mieczysław Młodzik. (…)
(…) Spellman urodził się urodził się w Ostrowcu w żydowskiej rodzinie Szpilmanów o bogatych, sięgających czterech pokoleń tradycjach muzycznych, do wybuchu wojny mieszkającej w kamienicy na rogu Al. 3 Maja i ulicy Kilińskiego. Nauczył się grać na fortepianie mając zaledwie 4 lata, z w wieku dziesięciu lat rozpoczął karierę muzyczną, akompaniując jako tzw. traper do niemych filmów w ostrowieckim iluzjonie. Dzięki temu według świadectwa jego rówieśnika Mojżesza Znaimera został pierwszym w mieście żydowskim chłopcem który posiadał rower. Później jako nastolatek wszedł w skład kapeli klezmerskiej, z którą występował do czasu niemieckiej okupacji. W1941 r. żyjąc w ostrowieckim getcie założył żydowską orkiestrę, uczył też jednego z niemieckich strażników gry na akordeonie. Dzięki temu przeżył, bo kiedy w październiku 1942 r. hitlerowcy przygotowywali się do likwidacji getta, funkcjonariusz ostrzegł Leo i jego dopiero poślubioną żonę Marię, dzięki czemu Szpilmanowie zdołali uciec z miasta. Członkowie ich rodzin, którzy w ostrowieckim getcie, zostali wywiezieni do obozu zagłady w Treblince i tam zginęli (m.in. ojciec i siostra L.Szpilmana). Najpierw przez kilka miesięcy ukrywali się w Puszczy Iłżeckiej, a ostatnie półtora roku wojny spędzili w piwnicy i schowku wspomnianego domu Wrońskich przy ulicy Denkowskiej 12. Po zajęciu miasta przez Armię Czerwoną w styczniu 1945 r. Szpilmanowie wreszcie mogli wyjść z ukrycia, co jednak nie oznacza, że definitywnie skończyły się ich nieszczęsna. Co prawda pod swój dach przygarnęła ich starsza siostra pianisty – Chana, ale okazało się, że to był początek kolejnej tragedii. W czasie napadu na jej mieszkanie doszło do strzelaniny, w której jedno z dzieci Chany zostało zabite, a Leo otrzymał postrzał w ramię. To zdarzenie ostatecznie przesądziło o podjęciu decyzji wyjazdu z Ostrowca Świętokrzyskiego i kraju.
W 1947 r. Szpilmanowie trafili do obozu wysiedlonych na terenie Niemiec. Właśnie tam ostrowiecki pianista spełnił wszystkie zobowiązania podjęte w czasie wojny, kiedy to poprzysiągł sobie, że zostawi potomnym świadectwo holokaustu i innych tragicznych wydarzeń w których uczestniczył jako niespełna trzydziestolatek. Skomponowany wtedy monumentalny utwór opatrzył tytułem „Rapsodia 1939-45”. Przez ponad pół wieku kopozycja przeleżała w walizce ukrytej w garażu nowego domu Szpilmanów w Toronto, gdzie zamieszkali w 1948 r. Po zmianie nazwiska ostrowiecki pianista założył Orkiestrę Leo Spellman, która cieszyła się sławą jednego z najlepszych kanadyjskich zespołów wykonujących muzykę taneczną. Po 45 latach od zakończenia wojny i 22 lata przed śmiercią Leo, w 1990 r. Spelmanów w Toronto odwiedził Henryk Wroński, ostrowczanin, który w latach 1939 – 45 ukrywał ich w domu przy Denkowskiej. Od tamtego czasu zdołał zostać profesorem ekonomii jednej z paryskich uczelni. Ta wizyta na pewno odświeżyła pamięć Leo i Marii Spellmanów o Ostrowcu Świętokrzyskim i doznanych tam okropnościach wojny, ale nie przyczyniła się jednak do podjęcia decyzji o ujawnienia światu rapsodii skomponowanej w 1947 r. To stało się dopiero w 2000 roku, za sprawą słynnego kuzyna Leo (stryjeczny brat) Władysława Szpilmana, którego życie stało się kanwą dla nagrodzonego Oskarem „Pianisty” Romana Polańskiego. Dzięki jego pośrednictwu jesienią 2001 r. 88 – letni wówczas Leo Spellman zwrócił się do Paula Hoffera, cenionego kompozytora i współzałożyciela orkiestry Lighthouse o pomoc w re-orkiestracji i nagraniu utworu. Pochodzący z Ostrowca Świętokrzyskiego Leo Spellman , kompozytor i pianista zmarł 24 października 2012 roku, dziewięć miesięcy przed setnymi urodzinami. (…).


https://www.youtube.com/watch?v=oCZQAKCsbFU link do wywiadu z Leo Szpilmanem

Wiadomości Świętokrzyskie 19 stycznia 2015  "Rejest tego co bylo a nie jest"

Wielki pożar Ostrowca

W XIX – stuleciu wśród wielu groźnych klęsk żywiołowych, jakie dotknęły Ostrowiec, oprócz powodzi najstraszniejsze były dwa wielkie pożary. Podczas pierwszego z nich 19 września 1819 r spłonęły 53 domy. Ocalało 225 w tym 33 murowane, reszta to konstrukcje drewniane. Pożar był efektem zaprószenia ognia w budynku na Rynku należącym do żydowskiego piekarza. W ciągu 40 lat liczba domów zwiększyła się do 272, z czego wynika że w tym czasie odbudowano spalone budowle. Liczba domów murowanych wzrosła do 43. Poza domami mieszkalnymi i zabudowaniami gospodarczymi w mieście w 1820 r. wśród obiektów murowanych wymieniono kościół parafialny, bożnicę i szkołę. Miasto 1820 r. nie posiadało bruków, ale w opisie 1860 r. zanotowano, że –„przez miasto przechodzi trakt bity drugiego rzędu, od Bzina do miasta Zawichostu fabryczny nazwanem”. Ten sam „ Opis statyczny Ostrowca z 11 lipca 1860 r.” m.in. informuje że „zabudowań w mieście znajduje się murowanych jednopiętrowych 7 a parterowych 229 czyli razem 272. Kościół znajduje się jeden, w którym nic nie zasługuje na specjalną uwagę. Bożnica również nie zajmująca uwagi. Gmachów i domów rządowych nie ma. Do własności kasy miejskiej należy tylko szopa na skład narzędzi ogniowych przeznaczona. Młyn wodny o trzech kołach i browar piwny znajduje się w terytorium miasta, lecz wyłącznie do dziedzica należą. Fabryki żadne nie znajdują się. Zajazdów jest w mieście cztery, karczem czyli szynków sześć. Wysokość ubezpieczenia wszelkich zabudowań wynosi rubli srebrnych 5980”.Trzy lata po sporządzeniu tego opisu, 26 czerwca 1863 r. w nocy w domu zajmującego się przepisywaniem żydowskich rodałów Herszka Lernera Szrajbera zaprószono ogień, który w ciągu kilkunastu godzin ogarnął prawie cały Ostrowiec i strawił 180 budynków w tym 146 mieszkalnych. Ocalało jedynie kilkadziesiąt domostw usytuowanych w bezpiecznej odległości od Rynku. Spłonęły głównie żydowskie domy. Na skutek pożaru ucierpiały jedynie 22 chrześcijańskie domy. Płomieniach zginęły 4 osoby (w tym trzy narodowości żydowskiej). Dwudniowej akcji ratowniczej najaktywniej uczestniczyli pracownicy Zakładów Ostrowieckich oraz cukrowni z Częstocic. Pomocą przyszli także mieszkańcy Denkowa i Kunowa. 27 czerwca 1863 r. po całodziennej akcji ratowniczej ugaszono wielki pożar w centrum Ostrowca. Nie popadając w rozpacz poszkodowani mieszkańcy natychmiast zawiązali Komitet Odbudowy Miasta. Było to o tyle łatwe, że niemal wszystkie ze 180 budynków spalonych było ubezpieczone od ognia. Kierujący gaszeniem pożaru administrator Zakładów Ostrowieckich Ignacy Papieski otrzymał od władz carskich wysokie odznaczenie państwowe. 

Wiadomości Świętokrzyskie 12 stycznia 2015 "Rejest tego co bylo a nie jest" 

Strażnica przy Alei

Ochotnicza Straż Pożarna w Ostrowcu (wtedy jeszcze nie Świętokrzyskim) powstała 114 lat temu, w 1900 r z inicjatywy powszechnie szanowanych obywateli, jakimi niewątpliwie byli aptekarz Jan Żakowski, właściciel cegielni Tomasz Głowacki oraz burmistrz, prezydent miasta i poseł Adam Mrozowski. Do tego momentu pożary w mieście „gościnnie” gasili strażacy z sąsiednich osad tj. Klimkiewiczowa, Częstocic i Bodzechowa. Pierwsza siedziba ostrowieckich strażaków znajdowała się przy placu św. Floriana koło Magistratu, gdzie składowano min. Wycenione na 8 tysięcy rubli trzy sikawki czterokołowe na wodę, 15 beczek drewnianych dwukołowych oraz tzw. Wóz rekwizytowy i liczne wiadra, bosaki i drabiny. Z tego sprzętu już w pierwszym roku istnienia jednostki mogło korzystać trzech członków honorowych, 94 rzeczywistych i 116 czynnych. W zarządzie zasiadali dwaj ostrowieccy księża – Wacław Wodecki (jako prezes) i ks. Tadeusz Szubstarski oraz dwaj przedsiębiorcy – Wincenty Klepacki i Stanisław Saski. W ramach obchodów ćwierczwiecza istnienia ostrowieckiej straży, w 1925 r wdzięczne społeczeństwo miasta ufundowało tablice pamiątkową, która jest wmurowana w ścianę obecnej strażnicy Komendy Powiatowej Straży Pożarnej przy ulicy Wardyńskiego. Rycerze świętego Floriana przeprowadzili się tam z Alei 3 Maja, gdzie stacjonowali od 1939 r korzystając z budynku wzniesionego w 1903 r. do którego później dobudowano strażacką remizę z charakterystyczną wieżą. W pamięci mieszkańców miasta mocno utkwiła także ręcznie uruchomiana pompa, wspomniana przez internatów na lokalnym forum: - Rzeczywiście przed budynkiem remizy była studnia z ręczną pompą, - my nazywaliśmy ją „ruchanką” …. I dość długo była sprawna…. – Z frontu stała przedwojenna motopompa ciągniona przez konny zaprzęg, zupełnie dobrze zachowana. Prawdopodobnie była używana jeszcze w latach pięćdziesiątych. – W tym czasie siedziba straży została przeniesiona do centrum miasta na obecną Aleję 3 – go Maja. Nie jestem pewien, ale chyba gdzieś w połowie lat 60 charakterystyczna budowla została wyburzona z wielkim hukiem, a durne miasto przeznaczyło ten teren z wyburzenia na parking samochodowy. – Podobno to był ładny budynek z bardzo charakterystycznymi bramami, były też tam gołębie, taki starszy pan mi mówił że karmił je jako mały chłopiec wiec pewnie przyjemne miejsce.
W pobliżu tego „przyjemnego miejsca” z tyłu strażnicy od strony Młynówki funkcjonowała tzw. Targowica miejska czyli przeniesiony później na ul Słowackiego plac targowy, z wjazdem od strony ulicy Młyńskiej i Alei 3 Maja. Ostatnim naczelnikiem OSP w Ostrowcu Świętokrzyskim był Stanisław Bielecki. Z chwilą wybuchu drugiej wojny światowej ostrowiecka jednostka OSP została przekształcona w posterunek straży zawodowej na czele której stanął Edmund Waligóra. W czasie okupacji jej podkomendni byli jedynymi ostrowczanami, których nie obowiązywała godzina policyjna, co wiązało się zapewnieniem ciągłego bezpieczeństwa pożarowego w mieście. Obowiązujący wtedy adres ich strażnicy to Adolf Hitler Strasse, który po 1945 roku zmienił się na 1 Maja. Komendant pozostał ten sam, był nim późniejszy Szef Służby Operacyjnej Komendy Głównej Straży Pożarnych Edmund Waligóra. Po jego awansie kolejnym komendantem Zawodowej Straży Pożarnej w Ostrowcu Świętokrzyskim został kapitan Józef Śliwiński, który z przerwami dowodził jednostką do końca lat 60 – tych ubiegłego wieku (gdy okresowo pełnił służbę w Komendzie Wojewódzkiej Straży Pożarnych w Kielcach zastępował go starszy ogniomistrz Kazimierz Domaradzki). W tym czasie organem nadzorczym dla ostrowieckich strażaków był Wydział Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej Miejskiej Rady Narodowej w Ostrowcu Świętokrzyskim, który odpowiada za wyburzenie starej strażnicy przy obecnej Alei 3 Maja, w miejscu której urządzono ogólnodostępny parking, sąsiadujący z pełniącym taką samą funkcję placem przed kinem Etiuda (wcześniej Zakładowym Domem Kultury). 

Wiadomości Świętokrzyskie 2 marca 2015 r. "Rejestr tego co było, a nie jest"

Atelier i zakład fotograficzny Kołeckich

W 1908 r. 31-letni Jan Leon Kołecki założył w Ostrowcu filię radomskiej firmy Maksymilian Kołecki i Syn – Roboty Malarskie, Kościelne i Pokojowo – Dekoracyjnie, która dwa lata później przekształciła się w zakład fotograficzny z profesjonalnym atelier. Kołecki junior podstaw fotografowania nauczył się w renomowanym zakładzie Józefa Grodzkiego w Radomiu. Z zachowanych zdjęć wynika, że Atelier Kołecki istniało w Ostrowcu już w 1910 r, dowód stanowią przechowywane w Muzeum Historyczno – Archeologicznym dwa zdjęcia grupowe pracowników Zakładów Ostrowieckich. Około 1915 r., Jan Leon zmienił adres zamieszkania z Ostrowca na Sandomierz, a wraz z nim zawędrował tam funkcjonujący do śmierci fotografa w 1944 r., jego zakład z filiami w Opatowie, Wierzbniku, Starachowicach i Leżajsku. Do 1947 r zakład Kołeckiego w Sandomierzu prowadziła jego żona Janina z córką Zofią. Syn Jan Walerian Kołecki w połowie 1942 roku wrócił do Ostrowca Świętokrzyskiego, gdzie urodził się 14 kwietnia 1915 r. Po powrocie przejął firmę po żydowskim fotografie Dawidzie Ehrlichu i prowadził ją do momentu przeprowadzki do Poznania w 1949 roku. W tym czasie był to jedyny zakład w mieście, zlokalizowany na tyłach willi w specjalnie skonstruowanej altanie fotograficznej przy Alei 3 – go Maja, naprzeciwko ulicy Żabiej. Ponieważ w czasie okupacji fotografowie mieli wiele pracy ( wykonywali masowo fotografie paszportowe potrzebne do różnego rodzaju przepustek) właściciel zakładu zatrudnił do pomocy w laboratorium i przy retuszu zdjęć swojego stryja Aleksandra Kołeckiego, który mieszkał samotnie w mieszkaniu nad zakładem fotograficznym. Oprócz niego J.W. Kołecki miał „na papierze” także siedmiu innych współpracowników którym dawał fikcyjne zatrudnienie w zakładzie, ratując ich w ten sposób przed wywózką do Niemiec na roboty.
(…) Przed przeprowadzką do Poznania w latach 1945-48 Jan Walerian Kołecki pracował także jako nauczyciel języka polskiego w szkole zawodowej przy ostrowieckiej hucie. Zmarł w Poznaniu 8 maja 1979 roku, gdzie do śmierci prowadził przeniesiony z Ostrowca zakład fotograficzny.

Wiadomości Świętokrzyskie 9 luty 2015 r. "Rejestr tego co było, a nie jest"

Garbarnia Ledermana

W pobliżu parku miejskiego, na obrzeżach dawnej dzielnicy żydowskiej, przy stawie na obniżonym terenie znajduje się kompleks założonej w 1905 r dawnej garbarni Ledermana. Jej posiadaczem był jeden z czterech najzamożniejszych wówczas ostrowieckich Żydów Dawid Lederman. Jako współwłaściciel zakładu przy Starokunowskiej 41 (przedwojenny adres firmy) figurował także jego brat Jakub Lederman. Projektantem murowanych z cegły budynków był ceniony architekt Stefan Wąś. W 1926 r garbarnia Ledermana była jednym z pięciu funkcjonujących w mieście zakładów tej branży, ale przed wybuchem II wojny światowej posiadała już monopol. W odróznieniu od innych pożydowskich obiektów z pobliską synagogą na czele, garbarnia przetrwała okupację. Początkowo sąsiadowała z licznymi sadami i ogrodami, póżniej znalazła się na peryferiach Parku Miejskiego, a w jej wnętrzach swe locum znalazły lokalne przedsiębiorstwa  branży drzewnej i metalowej. Z sąsiadujących z garbarnią stawów hodowlanych, przed wojną również należacych do rodziny Ledermanów, zimą wykuwano lód na potrzeby ostrowieckiego browaru przy ulicy Siennieńskiej. W ostatnich latach przed wyburzeniem pożar strawił dach budynku a on sam zacząl popadać w ruinę...

Wiadomości Świętokrzyskie 2015 r. - "Rejestr tego co było a nie jest"

Dawne obiekty KSZO

W czerwcu 2009 r w związku z przebudową nowej hali KSZO z krajobrazu ulicy Świętokrzyskiej znikneły kryta pływalnia, stara hala sportowa oraz charakterystyczny dla socrealistycznego stylu w architekturze tzw. budynek bramy stadionu miejskiego KSZO. Pierwsze obiekty sportowe w tym miejscu dawniej zwanym Antonówką powstały już w okresie międzywojennym. Klub Sportowy Zakładów Ostrowieckich utworzono 85 lat temu, w 1929 roku. Dwa lata później dysponował już stadionem piłkarskim i tzw. letnią pływalnią, nieco później wybudowano bieżnię, strzelnicę, boiska do siatkówki i koszykówki oraz budynek klubowy z salą widowiskowo-sportową, w której przed wojną m.in. wystawiano spektakle teatralne a w czasie okupacji wyświetlano filmy dostępne tylko dla hitlerowskiej publiczności. W 1949 r. na mocy odgórnej decyzji władz komunistycznych w miejsce Klubu Sportowego Zakładów Ostrowieckich powołano koło sportowe "Stal" w Ostrowcu, do którego wcielono drugi hutniczy klub jakim był "Związkowiec". KSZO pojawił się na sportowej mapie Polski ponownie w 1956 r. kiedy to funkcjonowały wybudowane jeszcze z myślą o Stali Ostrowiec nowoczesne - jak na tamte czasy - obiekty klubowe. Najpierw w 10 - rocznicę ogloszenia manifestu PKWN to jest 22 lipca 1954 roku oddano do użytku Dom Młodego Hutnika z kawiarnią. Ceremonii otwarcia towarzyszyła miejska spartakiada sportowa. Oprócz funkcji rekreacyjno-kulturalno-oświatowych w pierwszych latach istnienia Dom Młodego Hutnika był wykorzystywany równiez w zupełnie innych celach m. in. urządzano tam pokazowe procesy polityczne, w których sądzono rzekomych imperialistycznych szpiegów i dywersantów. Pod koniec 1954 r. 1 grudnia do użytku oddano zbudowaną w ciagu czterech lat pierwszą w ówczesnym województwie kieleckim i jedyną z niewielu w kraju krytą pływalnię. Posiadanie takiego obiektu sprawiło, że już dwa lata po przywróceniu szyldu KSZO, w 1958 roku ostrowieccy waterpoliści i pływacy zostali mistrzami Polski, a jeden z nich Jerzy Tracz wystartował w Igrzyskach Olimpijskich w Rzymie. Zburzona w 2009 roku pływalnia przy Świetokrzyskiej była także miejscem debiutu Zbigniewa Paceleta, najbardziej utytułowanego w dziejach ostrowieckiego sportu zawodnika, trenera, działacza i decydenta. Pierwszy ostrowiecki ktyty basen funkcjonował raptem 55 lat (1954-2009), natomiast byt sąsiadującej z nim dawnej hali sportowo-widowiskowej był o 10 lat krótszy, ponieważ oddano ją do użytku 25 stycznia 1964 r. Wstęgę przeciął ówczesny dyrektor Huty im. Marcelego Nowotki Tadeusz Chrzanowski, a wysokie odznaczenie państwowe otrzymał lekkoatleta ostrowiecki Józef Gilbowski.
  21 listopada 1959 roku, kiedy to obchodzono trzydziesta rocznicę założenia Klubu Sportowego Zakładów Ostrowieckich, w tylną elewację nieodżałowanego budynku bramnego z efektownymi dekoracjami wykonanymi w technice straffito wmurowano tablicę. Umieszczono na niej napis: "Pamięci sportowców i działaczy KSZO poległych w latach 1939-1945 w walkach w najeźdźcą hitlerowskim". Ponizej umieszczono nazwiska ofiar. Przykładowo w bitwie pod Modlinem we wrześniu 1939 r. poległ Zbigniew Baran, ostrowiecki piłkarz, hokeista i lekkoatleta. Działacz KSZO Władysła Ciepielowski, który jako żołnierz AK używał ps "Kudłaty" zginła podcas brawurowej akcji na fabrykę cukierków Amor razem z hokeistą i pływakiem Mieczysławem Wąsem. Podczas zamachu AK na ostrowieckiego stadthauptmanna tj. komisarza miasta Bruno Motschalla; poległ bokser KSZO Jan Kocjan ps "Śpioch". Jedną z ofiar zbiorowej egzekucji przeprowadzonej w Iwaniskach 22 pażdziernika 1943 r był dobrze znany przed wojną bokser Stanisław Frańczak. Niemcy rozstrzelali także wybitnego działacza klubowego Franciszka Wójcickiego. Wsandomierskim więzieniu zakatowany został lekkoatleta Jerzy Łukaszewski, a w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu zginął bokser Stanisław Wojsławski, który 11 listopada 1941 r wywiesił biało czerwoną flagę na kominie Zakładów Ostrowieckich. Ostatnim spośród wymienionych na tablicy jest pływak Zbigniew Wójcicki, który zginął jesienią 1944 roku jako żołnierz oddziału partyzanckiego AL. Latem 2009 roku przed wyburzeniem starego budynku klubowego, hali oraz pływalni KSZO tablica została zdemontowana i złożona w magazynach klubu. Po wybudowaniu nowej hali i oodaniu jej do użytku płyta nie znalazła miejsca na elewacji budynku gdyż niezgodził się na to jego projektant Janusz Pachowski. Jednak dzięki staraniom radnych Rady Miasta, działaczy KSZO, rodzin ofiar oraz dyrekcji MOSiR, 14 grudnia 2011 roku tablica pamiątkowa znalazła nowe miejsce na granitowym głazie umieszczonym na skwerze obok wejścia głównego do nowej hali.

Wiadomości Świętokrzyskie 2014 r. - "Rejestr tego co było a nie jest"

"Duże przejście" Huty Ostrowiec

Latem 2005 roku z krajobrazu tzw. dolnej częsci miasta zniknął budynek głównej bramy Starego Zakładu Huty Ostrowiec. Wlatach największej świetności huty słynął przede wszystkim z umieszczonego nad nim pierwszego w mieście zwgara elektronicznego. Codziennie przez bramę określaną także mianem "dużego przejścia" w obydwie strony przechodziło kilkanaście tysięcy osób. Charakterystyczny budynek podparty czterema kamiennymi filarami pełnił funkcję jednego z najbardziej ulubionych miejsc spotkań ostrowczan. W pierwszych trzech dniach stanu wojennego, gdy Huta Ostrowiec jako jedyny zakład w ówczesnym województwie kieleckim podjeła strajk soidarnościowy, brama była oblegana przez oddziały ZOMO i Wojska Polskiego pod dowódctwem komisarza wojskowego płk B.Morawskiego. Na bramie wywieszono wtedy obaz Matki Boskiej, przed którym modliły się żony i matki strajkujących hutników. Te wydarzenia upamiętnił pomnik odsłoniety 13 grudnia 2009 r i usytułowany na Rondzie Solidarności przed ścianą frontową budynku przy ulicy Traugutta. Wykonany przez Tadeusza Kurka z czerwonego piaskowca pomnik ma 2,5 m wysokości, są na nim wyryte kontury Polski, widok Starego Zakladu oraz zarysy postaci strajkujących ostrowczan. Po prawej stronie umieszczono napis:"13-15 grudnia 1981 - strajk hutników ostrowieckich przeciw stanowi wojennemu". Na dole napis "Solidarność" tworzą litery na kształt kajdan. W latach dziewiędziesiątych XX wieku w bramie funkcjonowało przedstawicielstwo jednego z banków. Uważany za jeden z symboli ostrowieckiej huty i dolnej części miasta budynek został wyburzony podczas prowadzenia rewitalizacji terenów poprzemysłowych, kiedy przystapiono do budowy Ronda 25 lecia NSZZ "Solidarność".

Wiadomości Świętokrzyskie 2014 r. - "Rejestr tego co było a nie jest"

Wólczanka - kompleks budynków - ul. żabia (H.Sawickiej)

Wólczanka i kompleks budynków do niej przylegających. Najstarsze z nich, najlepiej widoczne od strony dworca kolejowego  mają ponad sto lat i pamiętają czasy założonego w 1912 r zakładu zajmującego się rektyfikacją spirytusu. Przed wybuchem wojny jego właścicielami byli żydowscy przedsiębiorcy Adolf Dauman, Michał Chein i Balbina Berger. W 1946 r. zatrudniano tu 96 pracowników, zaś produkcja wynosiła 656 tys. litrów alkoholu. Czysty spirytus płynął tam szeroką struga również w czasie okupacji jak i po wojnie do 1948 r. kiedy to na skutek nacjonalizacji w budynkach przy ulicy Zagłoby ulokowano Zakład Konfekcyjny (jego późniejsze szyldy to Elkom, a następnie Wólczanka). Dla mającej swoją centralę w Łodzi ostrowieckiej Wólczanki w epoce Gierka wzniesiono nowoczesne jak na tamte czasy obiekty mieszczące szwalnie, krajalnie, magazyny itp. Fuknkcjonował tam nawet zakładowy radiowezeł, w szczytowym momencie ndający audycję dla 2-tysięcznej przeważnie żeńskiej załogi. Dla jej wygody tuż obok, przy ówczesnej ulicy Hanki Sawickiej (obecnie Żabia) wybudowano przyzakładowe przedszkole Wólczanki, ktore jescze do niedawna bylo siedzibą ostrowieckiego MOPS - u, a już niedługo pewnie też samdzielnie zafunkcjonuje w tym cyklu.  Po ostatecznym wstrzymaniu produkcji  markowych koszul w halach przy Żabiej przez krótki czas funkcjonowało tam  centrum logistyczne Vistuli i Wólczanki. Jego reliktem są sklep firmowy i kiermasze wyprzedażowe organizowane jesienią kazdego roku. Cały kompleks obejmujący zarówno pamiętające cara budynki po zakładzie rektyfikacji spirytusu jak i post - gierkowskie szwalnie wystawiony jest na sprzedaż.....

Wiadomości Świętokrzyskie 2014 r. - "Rejestr tego co było a nie jest"

Cmentarz żydowski - kirkut

Cmentarz żydowski czyli kirkut w Ostrowcu Świetokrzyskim co prawda formalnie istnieje, ale jest to zaledwie jedo niewielki fragment w postaci lapidarium skonstruowanego z nielicznych macew, które przetrwały holokaust i czasy stalinowskie. Nekropolia położona między obecnymi ulicami Iłżecką i Mickiewicza powstała zapewnie wkrótce po osiedleniu się Żydów w Ostrowcu Świetokrzyskim, a więć na początku XVII wieku. Najstarsza odnsząca się do niego informacja pochodzi jednak dopiero z 1657 roku, a więc z czasów gdy miasto pustoszyli i Żydów masowo mordowali wspomagający Szwedów w czasie Potopu Siedmiogrodzianie z armii księcia Jerzego II Rakoczego. Z tej samej epoki pochodzi również wzmianka o drugim żydowskim cmentarzu ulokowanym przy trakcie w kierunku Bałtowa. Wiadomo że ok 1900 r. ostrowiecki kirkut ogrodzono nowym parkanem, a w okresie międzywojennym funkcjonowało na nim nielegalne, rozwiązane w 1931 roku przez starostę opatowskiego bractwo pogrzebowe przejmujące dochody z pochówków. Na ostrowieckim cmentarzu grzebano wtedy Żydów pochodzących nie tylko z naszego miasta, ale równiez z należacych do ostrowieckiej gminy wyznaniowej zmarłych z Kunowa, Bodzechowa, Denkowa, Gożdzielina, Grójca, Miłkowa, Chmielowa, Mychowa, Częstocic, Borii, Podgórza, Sarnówka, Stoków Małych i Waśniowa. W czasie okupacji kirkut znalazł sie w obrębie zasiedlonego przez 16 tysięcy osób getta. Wprowadzonej przez ostrowiecką żydowską gminę wyznaniową księdze zmarłych ostatni zgon a w konsekwencji pochówek na kirkucie odnotowano 5 października 1942 roku. Tydzień później rozpoczeła się wywózka Żydówdo obozu zagłady w Treblince, gdzie zagazowano 11 tysięcy Izraelitów z Ostrowca Świętokrzyskiego. Około 2 tysięcy osób zgładzono na miejscu (m.in. na kirkucie), a półtora tysiąca tych którzy przetrwali holokaust skierowano do obozów pracy w Bodzechowie i Częstocicach. Po zagładzie ostrowieckich Żydów rowniez ich cmentarz uległ niemal całkowitemu zniszczeniu przez okupantów i miejscowych. Ocalał jedynie zasadzony w XVII wieku zabytkowy dąb. Częścią nagrobków utwardzono zamieszkałą w czasie okupacji przez Niemców ulicę S.Czerwińskiego w dzielnicy Kuźnia, jeszcze inne znalazły się w ogrodzeniu cmentarza komunalnego i na dnie rzeki. W latach 60 ubiegłego wieku ostrowecki kirkut przekształcono w park, a 35 lat temu w 1979 r, zwieziono tam i ułożono w pryzmy macewy z ulicy Czerwińskiego. Dałe one początek funkcjonującemu obecnie lapidarium. Najstarszy ze znajdujących się tam nagrobków pochodzi z 1850 r.

Wiadomości Świętokrzyskie 2014 r. - "Rejestr tego co było a nie jest"

Pomnik Wdzięczności - Rynek (Plac Wolności)

30 września 1942 r. na Ostrowieckim Rynku w publicznej egzekucji Niemcy powiesili 29 polskich zakładników wywodzących się z grona przedstawicieli ówczesnej elity miasta. Trzydziesty nie przeżył brutalnego śledztwa i zginął w areszcie przy ulicy Jana Głogowskiego. 16 stycznia 1945 r. Ostrowiec Świętokrzyski zajeli Czerwonoarmiści, a mieszkańcy miasta zaraz po zakończeniu wojny w miejscu tragicznej egzekucji postawili krzyż upamiętniający jej ofiary. Niestety, komunistyczne władze usuneły go, a w miejscu jego 1 maja 1956 r na Rynku zwanym Placem Wolności odsłonięto tzw. Pomnik Wdzięczności z napisem:"1945-1955 Bohaterom i wyzwolicielom mieszkańcy Ostrowca". Monument przedstawiający dość masywnej budowy bosą kobietę z jednobarwnym, a więc zapewnie czerwonym sztandarem, był jednoznacznie odbierany jako wyraz wdzięczności dla żołnierzy Armii
Czerwonej. Autorem projektu był Władysław Procki, a ostrowczanie przez 35 lat , spekulowali, że pozowała mu żona komunistycznego dygnitarza nazwiskiem Biel. Byli tez tacy, którzy twierdzili że modelką była jednak ostrowiecka robotnica mieszkająca przy ulicy Siennińskiej. Właśnie u jej stóp przez dziesieciolecia składano kwiaty i wiązanki podczas świąt i uroczystości patriotycznych, a nawet rodzinnych jak np. śluby. Tak było do końca kwietnia 1991 r kiedy to na mocy uchwały Rady Miejskiej ostrowiecki Pomnik Wdzięczności rozebrano. Jego postument jeszcze do niedawna był przechowywany na terenie bazy Zakładu Usług Miejskich, zaś figura kobiety ze sztandarem prezentowana była w plenerowym muzeum przy wytwórni odlewów w Gliwicach. Na Placu Wolności (Rynku) 30 września 1992 r. jej miejsce zajął budzący początkowo kontrowersję nowy pomnik wykonany wg autorstwa Beaty Karaś. Nawiązując do tragicznej egzekucji 29 zakładników, przedstawia zerwany sznur szubienicy wyrywający kostki bruku. Pod koniec lat dziewiędziesiątych ubiegłego wieku nostalgia za Pomnikiem Wolności odżyła, czego wyrazem była propozycja grupy działaczy lewicowych, chcących aby na Placu Wolności (Rynku)umieścić głaz z tablicą upamiętniającą zdemontowany 23 lata temu monument. Pomysł wzniesienia pomnika na cześć pomnika wtedy został uznany za dość abstrakcyjny, co nie znaczy że w przyszłości ktoś do niego nie wróci...

Wiadomości Świętokrzyskie 2014 r. -  "Rejestr tego co było a nie jest"

Synagoga i Dom Modlitwy

Pierwsza ostrowiecka synagoga została zbudowana w 1610 r w więc zaledwie kilka lat po osławionej samowolce budowlanej kasztelana wieluńskiego Jakuba Gawrońskiego który w 1597 r ściągną nad Kamienną osadników, a ci nielegalnie wykarczowali las i postawili kilka domostw. Ufundowany przez księcia Janusza Ostrogskiego drewniany kościół pod wezwaniem najpierw Archanioła Uriela, a następnie świętego Michała Archanioła powstał 4 lata później tj. w 1614 r. Pierwsza w dziejach miasta synagoga uległa zniszczeniu przez Szwedów lubSiedmiogrodzian podczas tzw. potopu w latach 1655-1660. przed 1682 świątynię odbudowano, aczkolwiek nie na długo, bo spłonęła ponownie podczas wielkiego pożaru miasta 1 713 r. Kolejna odbudowa zakończyła się na pewno przed 1739, bo pochodzące z tego roku sprawozdanie z wizytacji biskupa krakowskiego wspomina o wzniesionej bez jego zgody synagodze. Według innej wersji miała być ona w 1714 roku całkowicie odbudowana przy użyciu drewna modrzewiowego. Z całą pewnością pożar z 1713 roku przetrwał położony w sąsiedztwie synagogi Dom Modlitwy określany jako Beth-Hamidrasz w którym przez długi czas odbywały się największe żydowskie uroczystości religijne. Później użytkowały go ostrowieckie wspólnoty chasydzkie (po zakończeniu I wojny światowej było ich w mieście aż 40). Był on także miejscem schronienia ludności żydowskiej w czasie niemieckiego nalotu w 1939 r, zaś w marcu 1942 roku podczas epidemii tyfusu funkcjonował tam szpital zakaźny. Wpisana w okresie międzywojennym do rejestru zabytków ostrowiecka synagoga posiadała bryłę prostopadłościanu z dwiema przybudówkami od strony Młyńskiej i Starokurowskiej. Pokrywał ja dwukondygnacyjny dach wykonany z drewna, nie ukończony, ponieważ w tracie malowania sufitu z rusztowania spadł żydowski malarz i po jego śmierci prace na zawsze wstrzymano. Ostrowiecka synagoga posiadała osobne wejścia dla kobiet i mężczyzn. Przy wejściu głównym znajdowały się trzy metalowe skarbonki. Po lewej stronie stał zbiornik na wodę, a pod nim naczynie do wykonywanie rytualnych obmyć. Na ścianach synagogi znajdowały się napisy hebrajskie zrobione drewnianymi motywami roślinnymi i geometrycznymi. Wzdłuż ścian ustawione były ławki. Głównym pomieszczeniem synagogi była sala modlitw, przeznaczona wyłącznie dla mężczyzn. Barokowy ołtarz zawierał szafę, w której przechowywano zwoje Tory i tablice Dekalogu.

Wiadomości Świętokrzyskie 2014 r. - "Rejestr tego co było a nie jest"

Rosyjskie koszary

Po tzw. pogromie ostrowieckim, kiedy to w dniach 8 i 9 lipca 1904 r. chrześcijańscy mieszkańcy miasta splądrowali 127 domów żydowskich oraz pobili dwóchŻydów, spośród których jeden zmarł, zapadłą decyzja o sprowadzeniu do miasta na stałe rosyjskiego wojska. Z petycją w tej sprawie do władz carskich wystąpili ostrowieccy żydzi. W umowie zawartej 8 pażdziernika 1904 r gmina żydowska zobowiązała się do wybudowania koszar na swój koszt. Dokument podpisany przez 70 najbardziej szacowych przedstawicieli ostrowieckiej gminy wyznaniowej precyzował, że jeżeli bankier Józef Pfeffer na swoj koszt wybuduje koszary dla wojsk rosyjskich i wynajmie je władzom wojskowym, to niezależnie od pieniędzy od Rosjan bedzie otrzymywał także przez 24 lata 800 zł rocznie od swoich współwyznawców. Rosyjskie koszary zbudowano przu ulicy Polnej. Tam stacjonował oddział piechoty. Koszary dla kawalerii powstały przy ulicy Przejazd w Bolesławowie przy cegielni Bolesława Głowackiego (obecnie ulica Kilińskiego). Carscy zołnierze ostatecznie opuścili Ostrowiec w czerwcu 1915 r. W ich dawnych koszarach przy ulicy Polnej w okresie międzywojennym funkcjonowało Męskie Gimnazjum.

Wiadomości Świętokrzyskie 2014 r. - "Rejestr tego co było a nie jest"

Dom na ul. Iłżeckiej 45

W Ostrowcu Świętokrzyskim przy ulicy Iłżeckiej 45, między siedzibą Starostwa Powiatowego a remontowaną właśnie Państwową Szkołą Muzyczną, stoi i niszczeje, niestety, opuszczony dom, który poza widocznym iwciąż śladami architektonicznego piękna, ma bardzo ciekawą historię. Dom Szmula Heinego w Ostrowcu Świętokrzyskim. Wydaje się, że niewielu, zwłaszcza młodych i w średnim wieku, mieszkańców Ostrowca Świętokrzyskiego przechodząc obok tego piętrowego, murowanego budynku z dwoma ryzalitami (występami z lica w elewacji budynku w jego części środkowej, bocznej lub narożnej, prowadzony od fundamentów po dach, stanowiącymi jego organiczną część) zdaje sobie sprawę, iż budowla ta ma już blisko sto lat. Została bowiem wzniesiona w 1913 roku przez Szmula Heinego, ówczesnego właściciela ostrowieckiego tartaku. W latach dwudziestych w Domu Heinego znalazła siedzibę Męska Szkoła Dokształcająca Zawodowa założona przez Związek Chrześcijańskich Cechów Rzemieślniczych. Od 1925 roku mieściła się tu Szkoła Powszechna nr 2, a następnie Wyższa Szkoła Talmudyczna "Bejs Josef", kształcąca rabinów i "autorytety duchowe żydowskie", a prowadzona przez Stowarzyszenie Popierania i Krzewienia Wiedzy Talmudycznej w Ostrowcu Świętokrzyskim. Podczas II wojny światowej w budynku przy Iłżeckiej 45 działała powołana przez Niemców ostrowiecka Rada Żydowska - Judenrat. Miała ona za zadanie sprawowanie władzy i kontroli nad miejscowymi skupiskami żydowskimi. Było to tym bardziej uzasadnione, gdyż Dom Heinego znajdował się w obrębie ostrowieckiego getta, które w szczytowym momencie swego istnienia było zasiedlane przez 16 tys.ludności żydowskiej. Likwidacja getta w Ostrowcu Świętokrzyskim miała miejsce w 1943 roku i wtedy wówczas dewastacji uległ dom Szmula Heinego, spłonęła m.in. część dachu jednego z najpiękniejszych wtedy domów w mieście nad Kamienną. Po wojnie znacjonalizowana kamienica przypadła Cechowi Rzemiosł Różnych. W latach 50. funkcjonowała tu szkoła zawodowa, a w latach 70. - Technikum dla Przodujących Robotników, kształcące partyjnych pracowników Huty Ostrowiec im. Marcelego Nowotki i innych zakładów pracy. W latach 1983 - 2009 swoją siedzibę w dawnym Domu Heinego miały: Medyczne Studium Zawodowe i Wojewódzka Biblioteka Pedagogiczna. Od trzech lat budynek stoi opuszczony i niszczeje (początkowo były plany odremontowania go przez Starostwo Powiatowe, które miało tam przenieść niektóre swoje wydziały).

Krzysztof Krzak
"już został wyburzony...... tyle po nim zostało"

Kreator strony - przetestuj